Wizyta Joe Bidena rozpocznie się w środę. Przywódca USA weźmie udział w szczycie G7 i posiedzeniu Rady Sojuszu Atlantyckiego. Odwiedzi też instytucje europejskie i odbędzie szereg spotkań dwustronnych z przywódcami UE. W tekście opublikowanym w przededniu podróży prezydent Biden zapewnił, że podczas szczytu NATO w Brukseli potwierdzi niezachwiane przywiązanie Stanów Zjednoczonych do art. 5 Traktatu Północnoatlantyckiego i jednoznacznie opowie się za dalszym umacnianiem Sojuszu w obliczu takich wyzwań jak zagrożenie cyberatakami czy konieczność ochrony infrastruktury kluczowej z punktu widzenia bezpieczeństwa. Zapewnił także, że podczas rozmów na najwyższym szczeblu z przywódcą Rosji Władimirem Putinem w Genewie, "które nastąpią już po spotkaniach na najwyższym szczeblu z przedstawicielami demokratycznego świata - przyjaciółmi, partnerami i sojusznikami USA patrzącymi na świat z tej samej perspektywy, co Stany Zjednoczone", potwierdzi "determinację USA, Europy oraz innych krajów demokratycznych, by bronić praw człowieka i godności ludzkiej". "On wie, że się nie zawaham" "Prezydent Rosji wie, że nie zawaham się reagować na jakiekolwiek szkodliwe działania Rosji" - napisał amerykański prezydent, przypominając o nałożonych niedawno sankcjach. "W rozmowach telefonicznych z prezydentem Putinem mówiłem wprost i zająłem bardzo jasne stanowisko. Stany Zjednoczone nie szukają konfliktu. Chcemy stabilnych i przewidywalnych stosunków, w ramach których możemy współpracować z Rosją w kwestiach takich jak bezpieczeństwo strategiczne czy kontrolę zbrojeń (...) Jednocześnie jednak obłożyłem znaczącymi konsekwencjami te zachowania (Rosji), które naruszają suwerenność USA, w tym - ingerencję w nasze demokratyczne wybory" - zaznaczył. Biden wyjaśnił, że odbudowując powiązania i wspólnotę celów z europejskimi partnerami, chciał przede wszystkim osiągnąć jedność, która pozwoli "wspólnie stawić czoła wyzwaniom, jakie Rosja rzuca bezpieczeństwu europejskiemu poczynając od jej agresywnych działań wobec Ukrainy". "Nie może być nawet cienia wątpliwości, co do determinacji Stanów Zjednoczonych, gdy chodzi (o nasze wspólne) stawanie w obronie wartości demokratycznych, których nie da się oddzielić od naszych interesów" - podkreślił z mocą przywódca USA. "Musimy zrobić wszystko" Joe Biden wyraził w swym tekście opinię, że "w obliczu kończącej się pandemii, stojąc przed koniecznością znalezienia odpowiedzi na kryzys klimatyczny, który przyspieszył, a także - będąc skonfrontowanymi ze szkodniczą działalności Chin oraz Rosji Stany Zjednoczone muszą przewodzić światu z pozycji siły". W jego przekonaniu tylko w ten sposób można promować wartości demokratyczne świata zachodniego. "Musimy udoskonalić umiejęstność chronienia naszych narodów przed współczesnymi zagrożeniami m.in. poprzez inwestowanie w rozwój nowoczesnej infrastruktury, tworząc opartą na najwyższych standardach alternatywę dla Chin" - argumentował. "Musimy uczynić wszystko, co w naszej mocy, by reguły, które będą rządzić światem w 21 r,. zostały spisane przez wolnorynkowe demokracje, a nie przez Chiny czy kogoś innego. Starając się przy tym wciąż dążyć do celu, jakim jest zjednoczone, wolna i ciesząca się pokojem Europa". Biden zapewnił, że przedstawiony przez siebie program będzie starał się promować na każdym etapie swej pierwszej podróży zagranicznej. Zarówno podczas spotkania z partnerami z grupy G-7, jak i Borisem Johnsonem premierem Wielkiej Brytanii, z którą USA łączy specjalny rodzaj partnerstwa. Ale także podczas rozmów z przewodniczącymi Rady i Komisji Europejskiej i w kuluarach szczytu NATO. "Czy demokratyczna wspólnota naszych państw, która w tak wielkim stopniu ukształtowała świat w minionym stuleciu, ma w sobie dość siły i umiejętności, by stawić czoła obecnym zagrożeniom i nieprzyjaciołom?" - pyta retorycznie w konkluzji swego artykuł. I dodaje: "Ufam, że odpowiedź brzmi +tak+. A udowodnić to będziemy mogli już w najbliższym tygodniu w Europie" - dodaje.