Reuters odnotowuje, że rozmieszczenie marines na północy Australii wywołuje zaniepokojenie Chin, których władze zastanawiają się, czy jest to część szerszej strategii USA, mającej na celu okrążenie Państwa Środka i pokrzyżowanie jego planów stania się mocarstwem globalnym. Minister obrony Australii Stephen Smith oświadczył w Darwinie, witając amerykańskich żołnierzy, że ich przybycie jest "odzwierciedleniem faktu, iż świat zwraca się (...) ku rejonowi Azji i Pacyfiku oraz Oceanu Indyjskiego". - Świat musi w gruncie rzeczy zmierzyć się ze wzrostem znaczenia Chin, Indii, z przesunięciem się strategicznych, politycznych i ekonomicznych wpływów do naszej części świata - dodał Smith. Reuters zwraca uwagę, że stacjonujący w Darwinie marines będą mogli szybko reagować na wszelkie problemy humanitarne i problemy bezpieczeństwa w Azji Południowo-Wschodniej, gdzie obserwuje się wzrost napięć w związku ze sporami terytorialnymi na Morzu Południowochińskim. Morze to jest szlakiem handlowym, przez który przepływają rocznie warte 5 bilionów dolarów towary. Ameryka chce, by szlak ten pozostał otwarty. Morze Południowochińskie jest bogate w złoża ropy, minerałów i obfite łowiska ryb. Chiny roszczą sobie prawo do suwerenności nad znaczną częścią Morza Południowochińskiego. Do wysp na tym akwenie - w tym Paracelskich i Spratly - roszczenia zgłaszają również Wietnam, Tajwan, Malezja, Brunei i Filipiny. Przypuszcza się, że w regionie tym znajdują się podmorskie złoża ropy naftowej i gazu. Gdy w listopadzie 2011 roku prezydent USA Barack Obama i australijska premier Julia Gillard ogłaszali rozmieszczenie amerykańskich marines w Australii, przedstawiali to w kontekście nasilania dwustronnej współpracy wojskowej i podkreślali, że nie chodzi o próbę izolowania Chin.