W środku było ponad 200 tysięcy dolarów. Zaniósł łup na policję, by ta znalazła właściciela pieniędzy. Poszukiwania nie przyniosły rezultatu, więc zgodnie z prawem śmieciarz mógł zatrzymać całą kwotę, a nie tylko znaleźne. Mężczyzna nie chciał przyjąć pieniędzy. - Wprowadziły one bałagan w moje życie - tłumaczył prasie. Wtedy w całą tę historię wmieszały się władze Soki. Najpierw zaproponowały, by śmieciarz przekazał im znalezioną fortunę, a gdy odmówił, oskarżyły go o... zbieranie makulatury bez pozwolenia. Po wrzawie w mediach i setkach telefonów od oburzonych osób, pozew wycofano, a pieniądze trafiły na konto prefektury, czyli odpowiednika naszego województwa.