- Zgodnie z ustaleniami o każdym ruchu z Sewastopola, z bazy floty czarnomorskiej w jakimkolwiek kierunku strona ukraińska powinna być natychmiast informowana. Jest wprost przeciwnie; pojawili się jacyś mężczyźni w nieoznakowanych jednolitych uniformach, z nowoczesną bronią maszynową. Nikt w tej chwili nie ma złudzeń, że to nie są kosmici - to Rosjanie - zaznaczył Piekło. - Można wysnuć wniosek, że - ponieważ cały świat już mówi o tym, że doszło do interwencji rosyjskiej na Krymie - Putin zdecydował się zalegalizować to przy pomocy Rady Dumy. To jest rodzaj straszaka, przede wszystkim adresowany do jego własnego społeczeństwa. Po poniesieniu straszliwej klęski dotyczącej Ukrainy (...) Putin ma świadomość, że jego pozycja jako silnego lidera, jako przywódcy, który ma zbudować odnowiony związek radziecki pod inną nazwą - jest mocno zagrożona przez to, co się stało na Ukrainie. Musi wykonać jakiś gest, który pokazuje, że zasługuje na miano silnego przywódcy, który ze sztucerem może strzelać do niedźwiedzi na Syberii. To jest dość siłowy przekaz, który ma upewnić jego obywateli, że kontroluje sytuację i nie pozwoli nikomu w rosyjską kaszę dmuchać - tłumaczył dyrektor fundacji. - Z drugiej strony jest to też przekaz skierowany do Zachodu: uważajcie, mamy otwartą drogę. Teraz można zrozumieć, po co była ta wczorajsza konferencja prasowa prezydenta Janukowycza. On ciągle będzie służył jako tzw. demokratycznie wybrany prezydent, który dalej - zgodnie z interpretacją rosyjską - jest legalnym prezydentem Ukrainy. Nie jest wykluczone, że scenariusz rosyjski będzie nastawiony na argumentację, że władze, które są w Kijowie są nielegalne, ich decyzje są nielegalne, a prawdziwie legalny jest Janukowycz (...). Rosja może próbować grać tą kartą. Warto podkreślić, że i ONZ i Zachód - Unia Europejska i Stany Zjednoczone, uznały nowy rząd ukraiński - powiedział Piekło. - Mamy chyba najpotężniejszą konfrontację, nie - militarną, ale konfrontację między Rosją a Zachodem - od czasu upadku Związku Radzieckiego. To jest sytuacja bez precedensu, znacznie groźniejsza niż to, co miało miejsce podczas wojny w Gruzji w 2008 roku. Choć scenariusz gruziński mocno przypomina rozwiązanie, które jest stosowane na Krymie. To jest właściwie rozwiązanie gruzińskie - wzbogacone o inne elementy. Zdaje się, że Rosja byłaby zainteresowana tym, aby Ukraińcy zaatakowali pierwsi, żeby wystrzelili z jakiegoś kutra, żeby były rosyjskojęzyczne ofiary. Wtedy można byłoby wtedy światu pokazać, jaki okrutny jest ten banderowski reżim, neofaszystowski - bo tak go nazywają, który się zainstalował w Kijowie. Wtedy będzie można im złoić skórę i odeprzeć ten niecny atak, tak jak to zostało zrobione w Gruzji, gdzie wojska rosyjskie o mało nie zajęły Tbilisi - mówił dyrektor fundacji. Dalej Piekło wyjaśniał, że "Krym to jednak nie jest malutka Abchazja, czy maleńka Osetia Południowa. To jest potężny kawałek lądu - dość mocno uzbrojony. Tam są bazy militarne ukraińskie i rosyjskie. Krym jest portem, (...) o strategicznym znaczeniu dla bezpieczeństwa regionów Morza Czarnego. (...) To, co się tam w tej chwili dzieje, jest mocno niepokojące i wymagana byłaby bardzo stanowcza, konsekwentna polityka ze strony całego Zachodu. Nie osobno - ze strony UE i Stanów Zjednoczonych. Chodzi o bardzo spójny, mocny komunikat: nie będziemy tolerować prób zamachu na suwerenność Ukrainy". O umowach międzynarodowych Piekło powiedział: "Na mocy Memorandum Budapeszteńskiego gwarancje bezpieczeństwa Ukrainy w obecnych granicach dała Rosja, Stany Zjednoczone i Unia Europejska. W tej chwili Rosja łamie gwarancje, dokonując inwazji na Krymie, na razie - w ograniczonym wymiarze. To jest bardzo niebezpieczny precedens, bo to podważanie obowiązującego porządku i za tym mogą pójść inne akty. (...) To otwiera puszkę Pandory i wszystko jest możliwe".