W sobotę podczas konwencji w Lublinie prezes PiS Jarosław Kaczyński zaznaczał, że Polska nie powinna przyjmować waluty euro. "Mówimy 'nie' euro, mówimy 'nie' europejskim cenom. Przyjmiemy euro, gdy osiągniemy poziom Niemiec" - mówił. Także premier Mateusz Morawiecki oceniał, że Polsce nie opłaca się dziś przyjąć euro i rząd chce opierać gospodarkę na polskiej walucie. W niedzielę, na konferencji prasowej zorganizowanej w Sopocie, do opinii polityków PiS odniósł się Petru. "Chcę zwrócić uwagę, że w tym zamiarze niebycia w euro, kryje się tak naprawdę chęć nieprzestrzegania zasad fiskalnych Unii Europejskiej" - powiedział. "Przypomnę, Unia Europejska, a tak naprawdę strefa euro, to nie tylko swobodne granicę, to nie tylko pieniądze dla rolników i na drogi, ale również zasada, że finanse publiczne muszą być pod kontrolą. Dlatego na początku lat 90. w Maastricht przyjęto, że deficyt nie może przekroczyć 3 procent PKB, a dług nie może przekroczyć 60 proc. PKB" - powiedział Petru. Dodał, że - jego zdaniem - "piątka Kaczyńskiego jest zaprzeczeniem zasad Unii Europejskiej". "A mianowicie - co widać po postawie pani minister finansów - przyjęcie 'piątki Kaczyńskiego' oznacza, że nie ma możliwości realizacji zasady traktatu unijnego, jakim są bezpieczne finanse publiczne" - podkreślił. "Jarosławowi Kaczyńskiemu dużo bardziej opłaca się pozostawanie poza strefą euro dlatego, że daje to pewno jakby możliwość rozrzutności w ramach polskiego rządu. Taka rozrzutność, która ma miejsce teraz, nie byłaby możliwa gdybyśmy byli w strefie euro" - zaznaczył. Podkreślił, że "mieszkańcy wszystkich krajów, w których jest waluta euro, są z tej waluty zadowoleni". "Mówię o Słowacji, mówię o krajach bałtyckich, ale mówię też o największych krajach Europy. Kraje, które są sceptyczne wobec waluty euro, to są te, które do niej nie przystąpiły czyli Polska, Czechy, Węgry, ale wynika to zwykle z tego, że ci, którzy czegoś nie znają, to się tego boją" - powiedział też Petru. "Politycy, którzy podsycają ten strach, są odpowiedzialni za to, że Polska nie idzie do przodu. W związku z tym uważam wywołaną przez Jarosława Kaczyńskiego dyskusję za groźną o tyle, że on straszy rzeczami, które są nieprawdziwe" - powiedział.