Wybuch wstrząsnął Limą o godzinie 4.45 czasu warszawskiego (w Peru był wieczór). Eksplodowały samochody-pułapki ustawione na parkingu, kilka przecznic od ambasady USA, przy centrum handlowym. Ucierpiały okoliczne domy; spłonęły też trzy samochody. Wśród ofiar jest mały chłopiec, przejeżdżający w chwili wybuchu ulicą na deskorolce. Obserwatorzy wiążą zamach z planowaną na sobotę wizytą w Peru prezydenta USA. Bush ma przebywać w Limie 17 godzin. Z prezydentami Peru, Kolumbii i Boliwii oraz wiceprezydentem Ekwadoru będzie rozmawiać na temat wspólnej walki z terroryzmem i handlem narkotykami. Amerykański prezydent zapewnił gospodarzy, że nie odwoła wizyty w Peru. Nikt nie przyznał się do zamachu. Reuters pisze jednak, że atak przypomina podobne akty terroru organizowane tam przez lewackie ugrupowania partyzanckie, jak Świetlisty Szlak czy Tupac Amaru w latach 80. i 90. XX wieku. W czasie rebelii zginęło co najmniej 30 tysięcy Peruwiańczyków.