Z doniesień przywódców plemiennych wynika, że zginęło od 22 do 25 Indian, natomiast MSW poinformowało o dziewięciu zabitych policjantach. Urząd peruwiańskiego rzecznika praw obywatelskich utrzymuje jednak, że potwierdzonych jest jedynie pięć ofiar śmiertelnych wśród rdzennej ludności. Starcia wybuchły, gdy policja usiłowała przerwać w piatek rano blokadę drogową, zorganizowaną przez około 5 tys. Indian amazońskich nieopodal miejscowości Bagua w prowincji Amazonas. Według organizatorów protestu, siły bezpieczeństwa ostrzelały demonstrantów z helikopterów. Natomiast zdaniem policji, to protestujący otworzyli jako pierwsi ogień. Demonstranci twierdzą, że wzięli na zakładników 38 policjantów. Zagrozili również, że jeśli rząd nie cofnie rozkazu rozpędzania manifestacji, wysadzą w powietrze należącą do państwowego koncernu paliwowego Petroperu przepompownię ropy naftowej. Manifestacje niezadowolenia z rządowych planów przyciągnięcia do Dżungli Amazońskiej inwestorów z sektora wydobywczego Indianie organizują regularnie od 9 kwietnia. Blokowane są drogi, rzeki, rurociągi a także lotniska. Aby położyć kres protestom, 9 maja prezydent Alan Garcia wprowadził w czterech amazońskich prowincjach stan wyjątkowy i zawiesił tam obowiązywanie praw konstytucyjnych. Rdzenne społeczności peruwiańskiej Amazonii domagają się, aby rząd odrzucił przepisy, które mają ułatwić zagranicznym koncernom eksploatację surowców w tym regionie. Zostały one przyjęte w ubiegłym roku, przy okazji dostosowywania peruwiańskiego prawa inwestycyjnego do porozumienia o wolnym handlu z USA. Indianie uważają też, że rząd powinien konsultować z nimi wszelkie decyzje dotyczące poszukiwania i eksploatacji zasobów naturalnych na terenie Dżungli Amazońskiej. Lima twierdzi jednak, że złoża podziemne należą do wszystkich Peruwiańczyków, a nie tylko do społeczności żyjących w danym rejonie. Argumentuje również, że ich wykorzystanie jest kluczowe dla rozwoju peruwiańskiej gospodarki.