Przyczyną pożaru była eksplozja fajerwerków. Prezydent Peru Alejandro Toledo ogłosił już niedzielę i poniedziałek dniami żałoby narodowej. Przez prawie 5 godzin niemal pół tysiąca strażaków walczyło z ogniem, który opanował centrum handlowe w stolicy Peru. Temperatura wewnątrz budynków wypełnionych ludźmi dochodziła do 600 stopni Celsjusza. Teraz trwa przeszukiwanie zgliszczy budynku. Wielu sklepikarzy nie chciało opuścić płonącego budynku, obawiając, że ich sklepy zostaną obrabowane. Pożar ogarnął też kilka sąsiednich domów. Spłonęło również kilkadziesiąt zaparkowanych w pobliżu samochodów. Pożar wywołały eksplozje fejerwerków i to jak się okazuje nie w samym centrum handlowym, ale na ulicy obok. Uliczny sprzedawca chciał zaprezentować klientowi sztuczne ognie, odpalił fajerwerki i wtedy wybuchł potężny pożar. Ogień wybuchł ok. godz. 20. czasu miejscowego, do północy (6. czasu warszawskiego) udało się go ugasić. Wiele osób nadal nie może odnaleźć swoich bliskich, którzy byli wieczorem w zatłoczonym centrum handlowym Limy. Ogień był tak silny, że zwęglone ciała znaleziono nawet na zewnątrz centrum handlowego, na pobliskim parkingu. W akcji ratunkowej uczestniczy prawie 500 strażaków, służby medyczne, policja i ochotnicy. Jest ich jednak zbyt mało. Władze ściągają teraz pośpiesznie strażaków z wszystkich dzielnic Limy. Akcję ratunkową utrudnia słabe ciśnienie wody w hydrantach przeciwpożarowych. Prezydent Peru, Alejandro Toledo, który na wieść o tragedii przerwał podróż po północnych prowincjach kraju i wrócił do Limy, ogłosił niedzielę i poniedziałek dniami żałoby narodowej. Wprowadził też natychmiastowy zakaz sprzedaży i sprowadzania fajerwerków. Peruwiańskie radio nadaje apele o pomoc, leki i oddawanie krwi na rzecz poszkodowanych. Pewna kobieta powiedziała, że w pożarze zginęła jej siostra, która osierociła 7 dzieci.