Poinformował o tym we wtorek w senackiej komisji ds. sił zbrojnych generał Keith Alexander, który stoi na czele dowództwa ds. cyberprzestrzeni (United States Cyber Command). Podkreślił, że groźba ataków na sieć elektryczną kraju i inne żywotnie ważne systemy jest realna i że potrzebne są bardziej agresywne posunięcia rządu i sektora prywatnego, mające na celu poprawę obrony przed takimi atakami. Generał wskazał, że arsenał wojny cybernetycznej rośnie i rozwija się i że jest tylko kwestią czasu, zanim instrumenty tej wojny opracowane przez inne kraje trafią do rąk ugrupowań ekstremistycznych czy nawet pojedynczych osób, które mogą wyrządzić znaczne szkody. Alexander poinformował, że tworzonych jest 13 "ekip cybernetycznych" (ang. cyber teams), których misją będzie ochrona kraju w cyberprzestrzeni. Dodał, że zadania tych ekip będą miały charakter ofensywny. W rozmowie z dziennikarzami po wystąpieniu przed senacką komisją porównał je do zestrzelenia nadlatującego pocisku rakietowego, zanim uderzy w cel. Powiedział też, że te ekipy będą działały poza Stanami Zjednoczonymi, ale nie ujawnił, gdzie. Określenia wymaga, według generała, co jest aktem wojny cybernetycznej. Jego zdaniem nie jest to ani szpiegostwo w cyberprzestrzeni, ani kradzież własności intelektualnej przedsiębiorstw. "Przekroczeniem granicy" jest natomiast działanie z zamiarem zakłócenia lub zniszczenia infrastruktury Stanów Zjednoczonych.