Amerykańskie lotnictwo nie może się doliczyć tych elementów, znajdujących się na stanie sił zbrojnych - głosi raport Pentagonu, omówiony przez "FT". Według wysoko postawionego źródła, które pragnie pozostać anonimowe, raport ten ujawnia problemy z wykazami elementów nuklearnych, jednak nie sugeruje, że brakujące elementy mogłyby znajdować się w kraju, w którym nie powinny być. Daryl Kimball, dyrektor Stowarzyszenia ds. kontroli broni w Waszyngtonie powiedział gazecie, że te rewelacje "są bardzo poważne i szczególnie kłopotliwe", gdyż pokazują, że Pentagon nie kontroluje w sposób właściwy swojej broni. - Sytuacja ta wywołuje poważne pytanie: gdzie mogły być przekazane te elementy głowic nuklearnych, po których ślad zaginął - pytał Kimball, który - jak powiedział - nie byłby zdziwiony, gdyby incydent dotyczący Tajwanu nie był odosobniony. Na początku czerwca amerykański minister obrony Robert Gates zdymisjonował szefa sztabu Sił Powietrznych (USAF) generała Michaela Moseleya i sekretarza ds. lotnictwa w Pentagonie Michaela Wynne'a, zarzucając im brak dbałości o bezpieczeństwo arsenału nuklearnego. Dymisje te były następstwem dwóch głośnych incydentów - nieuprawnionego przewiezienia sześciu głowic jądrowych na pokładzie bombowca B-52 między dwoma bazami na terytorium USA w sierpniu 2007 roku oraz omyłkowego wysłania rok wcześniej na Tajwan zapalników do ładunków nuklearnych zamiast żądanych akumulatorów dla śmigłowców. W wyniku śledztwa kary regulaminowe dotknęły też wielu wysokiej rangi pracowników Pentagonu.