Poszukiwania prowadzą Cory Damm, sierżant wojsk lądowych USA i starszy bosman marynarki wojennej John Gray. Mają ustalić los dziewięciu amerykańskich żołnierzy zestrzelonych nad terenem Polski. Ich nazwiska nie są na razie ujawniane. Jak tłumaczy serwisowi tvp.info Larry Greer, rzecznik jednostki zajmującej się poszukiwaniami zaginionych żołnierzy, amerykańskim zwyczajem podawane są one do wiadomości publicznej, dopiero po zidentyfikowaniu szczątków. Na razie wiadomo jedynie, gdzie żołnierzy widziano po raz ostatni. Jeden z nich, lecący samolotem typu B-17G, został strącony w okolicy podszczecińskich Polic. Udało się też zlokalizować cmentarz, na którym został pochowany. Amerykanie chcą teraz odnaleźć grób lotnika. Sześciu kolejnych żołnierzy zostało zestrzelonych nad Bałtykiem, w okolicach Kołobrzegu. Jeden z nich zginął na miejscu (jego ciało ekshumowano i przetransportowano do USA), los reszty nie jest znany. Następnych czterech lotników strącono nad Wrocławiem. Po wojnie zidentyfikowano miejsce rozbicia się samolotu, ale nie były jasne losy jego załogi. Ostatnich dwóch poszukiwanych to członkowie załogi bombowca B-17 ostrzelanego nad podpoznańską Mosiną. Ci ostatni zostali zestrzeleni przez Sowietów, reszta przez Niemców. Przedstawiciele Pentagonu spędzą w Polsce prawie trzy tygodnie. Chcą przede wszystkim rozmawiać ze świadkami tamtych wydarzeń, a także z historykami i miejscowymi władzami.