Rzecznik Pentagonu Jeff Davis powiedział, że resort jest w trakcie opracowywania listy takich Irakijczyków. Dodał, że chodzi o to, by wszyscy obywatele Iraku, którzy dali dowód swojego konkretnego zaangażowania na rzecz USA, byli znani amerykańskim służbom imigracyjnym wydającym zgodę na przyjazd. "Jest w Iraku wielu ludzi, którzy pracowali z nami po partnersku, czy to walcząc u naszego boku czy to pracując jako tłumacze; często robili to z dużym narażeniem (życia)" - powiedział Davis. Przyznał, że Pentagon "jest w trakcie oceny wpływu dekretu". Odmówił odpowiedzi na pytanie, czy resort obrony był konsultowany przed jego podpisaniem w piątek. Powiedział, że badana jest sytuacja irackich lotników, którzy przechodzą obecnie szkolenia w bazie lotniczej w Arizonie. "To właśnie jeden ze szczegółowych problemów, którym się przyglądamy" - oznajmił. Irak to kluczowy sojusznik Stanów Zjednoczonych w wojnie z dżihadystycznym terroryzmem. W poniedziałek kraj ten zwrócił się do USA o "ponowne rozważenie" zakazu wjazdu Irakijczyków - poinformowało irackie MSZ. Dekret prezydenta Donalda Trumpa zawiesza do odwołania przyjmowanie uchodźców z Syrii, a uchodźców z innych krajów - na 120 dni. W tym czasie władze USA mają sprawdzić, z których krajów uchodźcy stanowią najmniejsze ryzyko. Dekret przewiduje także wstrzymanie przez 90 dni wydawania amerykańskich wiz obywatelom krajów muzułmańskich mających problemy z terroryzmem. Dotyczy to obywateli Iraku, Syrii, Iranu, Sudanu, Libii, Somalii i Jemenu. Iracki parlament przegłosował w poniedziałek zwrócenie się do rządu o podjęcie działań "odwetowych" w związku z dekretem Trumpa. Miałyby one polegać na zastosowaniu zasady wzajemności, tzn. analogicznych restrykcji wobec Amerykanów. W Iraku jest ponad 5 tys. amerykańskich żołnierzy pomagających w walce z Państwem Islamskim, są amerykańscy pracownicy organizacji pozarządowych i pomocowych, a także biznesmeni.