Na razie Amerykanie poprzez środki dyplomatyczne będą wymuszać na Iraku zgodę na inspekcje obiektów zbrojeniowych a także szkolić zbrojną opozycję iracką. Waszyngton zażąda wpuszczenia inspektorów najpóźniej w maju. Po tym terminie możliwa jest operacja zbrojna. Przesłanie administracji Busha jest jasne - Biały Dom nie wyklucza żadnej opcji. Potwierdziła to wczoraj po raz kolejny szefowa Rady Bezpieczeństwa Narodowego Coldoleeza Rice. Podkreśliła, że prezydent wyraźnie dał do zrozumienia, że świat ma z Saddamem Husajnem problem i sytuacja w Bagdadzie musi się zmienić. Sam jest na razie cierpliwy i nie czuje się zmuszony do podejmowania jakichś natychmiastowych kroków. Condoleeza Rice przypomniała, że Irak nie wywiązał się ze zobowiązań po przegranej wojnie 1991 roku, wyrzucił inspektorów rozbrojeniowych i kontynuuje programy zbrojeń masowego rażenia. Rice oświadczyła wprost, że obywatelom Iraku będzie lepiej z władzą, na która zasługują niż z tą, którą maja obecnie. Jak podkreślają komentatorzy po raz pierwszy od początku kadencji Busha wszystkie czołowe postacie jego gabinetu mówią w tej sprawie jednym głosem - nawet Colin Powell. Po sukcesie w Afganistanie umiarkowanej reakcji świata na zapowiedź wycofania się z układu ABM dominuje przekonanie, że także w sprawie Iraku, Bush zrobi to co sam uzna za słuszne.