- Staramy się to rozwiązać w sposób pokojowy - powiedział Whitman dziennikarzom. Zaznaczył jednocześnie, że nie wyklucza się żadnej opcji, jeśli chodzi o uwolnienie kapitana statku, pływającego na łodzi ratunkowej z czterema uzbrojonymi porywaczami. Napastnicy opanowali kontenerowiec "Maersk Alabama" o nośności 17 tys. ton w środę, gdy znajdował się on w odległości około 500 kilometrów od wybrzeży Somalii. Wkrótce potem licząca 20 osób załoga zdołała na powrót opanować statek, ale jego kapitan znalazł się wraz z piratami w spuszczonej na wodzie łodzi ratunkowej. Załoga podjęła negocjacje w celu jego uwolnienia. - Naszym najważniejszym problemem pozostaje bezpieczny powrót kapitana, a najnowsze otrzymane ze statku wiadomości wskazują, że nic mu się nie stało - powiedział B.J.Talley, rzecznik duńskiej spółki Maersk Line, która jest armatorem statku. Według niej, nad ranem do kontenerowca dołączył amerykański niszczyciel rakietowy "Bainbridge". Federalne Biuro Śledcze (FBI) podało, iż zostało poproszone o pomoc, a jego negocjatorzy są "w pełni zaangażowani". Jak poinformowała spółka Maersk Line, załoga odzyskała kontrolę nad kontenerowcem w środę, gdy piraci zeszli z pokładu, zabierając ze sobą jako zakładnika kapitana Richarda Phillipsa. Żaden z członków załogi nie doznał obrażeń. Jak powiedział telewizji CNN drugi oficer "Maersk Alabama" Ken Quinn, po wdarciu się na pokład kontenerowca piraci zatopili łódź, na której przybyli. W łodzi ratunkowej wraz z kapitanem znajdowało się początkowo tylko trzech z nich, bowiem jednego z nich obezwładnili amerykańscy marynarze. Po 12 godzinach zwolniono go w nadziei, że w zamian powróci Phillips, ale do tego nie doszło. "Maersk Alabama" płynął z Dżibuti do Mombasy w Kenii z ładunkiem tysięcy ton żywności, przeznaczonej na pomoc dla Somalii i Ugandy.