Jego zdaniem wojsko USA może nigdy nie udzielić bezpośredniej odpowiedzi, kiedy należy kontratakować w przypadku ataku komputerowego. Jak pisze AP, w skomplikowanym świecie elektroniki nieznani napastnicy w ułamku sekundy mogą rozpocząć ataki na innych kontynentach i przekierować je przez sieć cywilną. Miller podkreśla, że urzędnicy będą musieli polegać na własnym osądzie, ponieważ w kwestii cyberwojny jest zbyt wiele spraw niejednoznacznych. Dodaje, że przedstawiciele resortu obrony USA już zajmują się sprawami bezpieczeństwa, w tym także pytaniem, kiedy należy odpowiedzieć na próbę kradzieży istotnych danych lub na atak sieciowy o wysokim stopniu agresji. Według Federalnego Biura Śledczego (FBI) hakerzy już zdołali uzyskać dostęp do sieci amerykańskiej energetycznej, wykradali też własność intelektualną, tajemnice korporacyjne, czy też pieniądze. Jeden z banków w ciągu jednego dnia stracił 10 mln dolarów. - Skala zjawiska, strat poufnych i tajnych danych, jest nadzwyczajna - zaznaczył Miller. - Mówimy o terabajtach danych, równych kilku bibliotekom Kongresu. Biblioteka Kongresu w Waszyngtonie jest największą biblioteką świata. Zgromadzono w niej miliony książek, fotografii, map i nagrań. Wcześniej amerykańscy urzędnicy podawali, że wiele prób spenetrowania sieci w USA pochodził z Chin.