Waszyngton przekazał, że Pence i sekretarz stanu USA Mike Pompeo udadzą się do tureckiej stolicy. Rozmowy miały dotyczyć operacji sił zbrojnych Turcji w północnej Syrii. "Nie będę z nimi rozmawiać" - powiedział Erdogan stacji Sky News. "Spotkają się ze swoimi odpowiednikami, a ja będę tylko rozmawiać z (prezydentem USA Donaldem) Trumpem, jeśli przyjedzie" - dodał. "Wcześniej dzisiaj prezydent powiedział Sky News, że nie spotka się z delegacją USA, składającą dziś wizytę w Ankarze. Planuje spotkać się z delegacją USA kierowaną przez wiceprezydenta (USA) jutro (...)" - napisał na Twitterze dyrektor komunikacji społecznej w biurze prezydenta Turcji Fahrettin Altun. Oprócz Pence'a i Pompeo do Ankary mają udać się doradca Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego Robert O'Brien i specjalny wysłannik Stanów Zjednoczonych ds. Syrii James Jeffrey. "Spiegel": USA odcięły Turcji dostęp do informacji wywiadowczych Z kolei niemiecki tygodnik "Der Spiegel" poinformował na swojej stronie internetowej, że Stany Zjednoczone odcięły Turcji dostęp do danych wywiadowczych gromadzonych przez państwa koalicji walczącej z Państwem Islamskim (IS). Eksperci wojskowi uznają to za policzek dla Ankary.Jak ustaliła niemiecka gazeta, od 9 października Turcy nie dostają informacji z katarskiej bazy lotniczej Al-Udeid, gdzie mieści się centrum dowodzenia koalicji. Tego właśnie dnia Ankara przeprowadziła pierwsze naloty i ostrzał artyleryjski kurdyjskich pozycji na północnym wschodzie Syrii.Pentagon obawiał się, że dane zbierane codziennie przez samoloty, drony i satelity zostaną użyte przez Turcję do innych celów niż walka z IS, czyli do planowania działań przeciwko Kurdom.Według wojskowych, na których powołuje się "Spiegel", decyzja USA jest uznawana za policzek dla prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana. Waszyngton de facto wykluczył Ankarę z koalicji walczącej przeciw IS. Obecnie w koalicji uczestniczy kilkadziesiąt państw, ale w działaniach wojennych bierze udział tylko kilka z nich.