Według cytowanego przez agencję AP rzecznika paramilitarnej Indo-Tybetańskiej Policji Granicznej Viveka Pandeya, wśród zaginionych jest 140 pracowników dwóch hydroelektrowni, które zostały uszkodzone w wyniku lawiny i zalania przez wodę. 16 innych pracowników miało utknąć na terenie budowy w pobliżu elektrowni Dhauliganga. Do tragedii doszło w rezultacie odłamania się części lodowca Nanda Devi w północnym stanie Uttarakhand. Pęknięcie uwolniło wielką falę wody oraz lawinę błota i kamieni, które przełamały tamę na rzece i niszczyły wszystko na swojej drodze. Według rzecznika indyjskiego rządu Raviego Bejarii, zniszczone zostały okoliczne domy. Siły powietrzne do pomocy Na zdjęciach udostępnionych przez mieszkańców widać, jak woda przerywa część tamy. "Poziom wody w rzece Alaknanda wynosi teraz metr powyżej normy, ale przepływ maleje" - poinformował na Twitterze premier stanu Uttarakhand, Trivendra Singh Rawat. Do udzielenia pomocy w akcji ratunkowej przygotowano siły powietrzne - przekazał rząd Indii. Szef MSW Amit Shah poinformował, że specjalne zespoły ds. usuwania skutków katastrof już zostały przetransportowane drogą powietrzną, aby pomóc w akcji poszukiwawczo-ratunkowej. Władze sąsiedniego stanu Uttar Pradeś, najludniejszego w Indiach, również postawiły w stan najwyższej gotowości służby na terenach nadrzecznych. Niszczycielskie powodzie w 2013 r. Położony w Himalajach stan Uttarakhand jest podatny na gwałtowne powodzie i osunięcia ziemi. W czerwcu 2013 r. rekordowe opady deszczu spowodowały niszczycielskie powodzie, które pochłonęły blisko sześć tys. istnień ludzkich. Katastrofa ta została nazwana wówczas przez media "himalajskim tsunami" ze względu na potoki wody, które spływały w tym górzystym obszarze, powodując lawiny błota i skał i zmiatając z powierzchni domy, drogi i mosty.