Rzeczniczka chińskiego MSZ nazwała przekazanie Ujgurów "wewnętrzną sprawą" i zastrzegła, że nie ma ono związku z pomocą przekazaną Kambodży. "Wedle mojej wiedzy, kilku (Ujgurów) podejrzanych jest o przestępstwa" - powiedziała Jiang Yu na briefingu prasowym. W ciągu ostatnich tygodni 22 Ujgurów przedostało się z zachodnich Chin, przez Wietnam, do Kambodży dzięki pomocy tajnej siatki misjonarzy i chińskich chrześcijan. Grupa poprosiła o azyl w oenzetowskiej placówce dla uchodźców w Phnom Penh, która jest położonym najbliżej Chin oddziałem Urzędu Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) w Azji Południowo-Wschodniej. Dwóch Ujgurów uciekło. W sobotę w nocy władze Kambodży deportowały całą dwudziestkę z powrotem do Chin, pomimo protestów Stanów Zjednoczonych i ONZ. W oświadczeniach dla UNHCR Ujgurzy powiedzieli, że byli świadkami najkrwawszych od kilkudziesięciu lat zamieszek na tle etnicznym oraz, że obawiają się więzienia, a nawet kary śmierci, gdy wrócą do Chin. Wiceprezydent Chin Xi Jinping (czyt. Si Cin-ping), który przybył do Kambodży z wcześniej zapowiadaną wizytą, kilka godzin po tym, jak Ujgurzy zostali deportowani, obiecał przekazać władzom w Phnom Penh 1,2 miliarda dolarów. Chiński wiceprezydent podziękował również Kambodży za deportowanie Ujgurów - poinformował rzecznik kambodżańskiego rządu. Phnom Penh uzasadniło deportację tym, że Ujgurzy nielegalnie przekroczyli granicę. 5 lipca Ujgurzy, grupa etniczna wyznająca islam i pochodząca z tureckiej grupy językowej, zaatakowali członków stanowiącej w Chinach większość grupy etnicznej Han, co dwa dni później doprowadziło do odwetu. W zamieszkach zginęło ok. 200 osób. Łącznie na karę śmierci skazano dotąd 17 uczestników zamieszek, a na dziewięciu skazanych wykonano wyrok na początku listopada.