Tym samym europarlament wezwał państwa członkowskie do wszczęcia procedury określonej w art. 7 traktatu unijnego w celu przeciwdziałania zagrożeniu dla wartości leżących u podstaw Unii Europejskiej, do których należą: poszanowanie demokracji, praworządności i praw człowieka. Aby wniosek w sprawie tej inicjatywy ustawodawczej, przygotowany przez europosłankę Zielonych Judith Sargentini, został przyjęty, a następnie przekazany Radzie UE, potrzebne było poparcie bezwzględnej większości posłów, tj. 376 osób, przy dwóch trzecich oddanych głosów. Podczas wtorkowej debaty sprawozdawczyni projektu rezolucji Judith Sargentini (Zieloni) przekonywała, że nie ma innego wyjścia niż sięgnięcie po artykuł 7 wobec Węgier. Podkreśliła, że podpisując traktat unijny, wszystkie kraje członkowskie zobowiązały się go szanować i bronić unijnych wartości. "Czy wszystkie się z tego wywiązują? Obawiam się, że nie. Rząd Węgier uciszył niezależne media, nałożył kaganiec na świat akademicki, zastąpił sędziów takimi, którzy są bliżsi rządzącej partii, zdecydował, które Kościoły mogą działać, a które nie" - mówiła. Premier Węgier Viktor Orban przekonywał natomiast, że Węgry "nie poddadzą się szantażowi". "Będziemy bronić granic, zatrzymywać nielegalną migrację, bronić naszych praw" - mówił. Wyraził przekonanie, że głosowanie nad rezolucją to kara za postawę Budapesztu wobec problemu migracji. Jak zaznaczył, sprawozdanie PE stanowi obrazę dla jego kraju i obraża honor węgierskiego narodu.