W głosowaniu rezolucji europosłowie PO i Lewicy opowiedzieli się za jej przyjęciem, przeciwko głosowali natomiast parlamentarzyści PiS. PSL wstrzymał się od głosu. To dziesiąta rezolucja dotyczącą stanu praworządności w Polsce od 2016 r. W dokumencie, który ma charakter niewiążący, Parlament Europejski wyraża obawy dotyczące systemu legislacyjnego i wyborczego, niezależności sądownictwa i praw podstawowych w Polsce. Posłowie są głęboko zaniepokojeni, że sytuacja w Polsce uległa znacznemu pogorszeniu od czasu wszczęcia przez Komisję postępowania na mocy art. 7 przeciwko Polsce, w 2017 roku. Wzywają oni Radę i Komisję Europejską, aby nie stosowały wąskiej interpretacji zasady praworządności i w pełni wykorzystały potencjał procedury przewidzianej w art. 7 ust. 1 TUE, w odniesieniu do wszystkich zasad zapisanych w art. 2 unijnego traktatu. Podkreślając, że ostatnie wysłuchanie odbyło się w grudniu 2018, co jest terminem bardzo już odległym. Europosłowie wzywają Radę do niezwłocznego działania, "w świetle przytłaczających dowodów na pogarszanie się sytuacji". Kwestia aresztowań działaczy LGBT Parlament w rezolucji głęboko ubolewa z powodu "masowych aresztowań, których ofiarą padło 48 działaczy LGBTI" 7 sierpnia 2020 r., jak i oficjalnego stanowiska Episkopatu Polski, "w którym apeluje się o terapię nawrócenia dla osób LGBTI". Sprawozdawca rezolucji, hiszpański eurposeł Juan Fernando López Aguilar poinformował po głosowaniu, że "szerokie poparcie dla tego raportu jest najlepszą odpowiedzią na zarzuty o lewicowy spisek". "Polski rząd zapomniał, że w demokracji nie chodzi o rządy większości, ale o poszanowanie prawa unijnego, pluralizm, prawo do sprzeciwu i ochronę mniejszości. Parlament wydał kilka rezolucji w tej sprawie, a Komisja wszczęła cztery postępowania w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego, jednak władze polskie nadal odmawiają poszanowania wartości europejskich i nadal działają wbrew europejskiemu porządkowi prawnemu. Najwyższy czas, aby Rada zakończyła postępowanie na mocy art. 7 w sposób nadający mu znaczenie" - powiedział. Przed głosowaniem europosłanka Beata Kempa (PiS) powiedziała, że rezolucja jest przykładem liberalno-lewicowego trendu, którzy zmierza w stronę ingerencji w suwerenność państw. "Polski rząd ma prawo do reform. Unia rzuca nam kłody pod nogi i traktuje nas w nierówny sposób. To seans nienawiści, który wzniecają polscy europosłowie opozycji wśród swoich kolegów, prosząc wręcz, żeby przyszli im z odsieczą. Rozpaczliwie starają się powrócić do władzy" - stwierdziła. Wiceszefowa KE Viera Jourova zapowiedziała podczas poniedziałkowej debaty w PE, że KE wkrótce zdecyduje o kolejnych krokach w procedurze przeciw Polsce dot. sądownictwa. Europosłowie centrolewicy wskazywali, że w Polsce trwa kryzys praworządności. Europosłowie PiS i części innych frakcji bronili reform polskiego rządu. Rzecznik rządu reaguje - Rezolucja Parlamentu Europejskiego dot. stanu praworządności w Polsce dowodzi, że w dyskusjach toczących się w PE kluczowe znaczenie odgrywają względy polityczne, a nie merytoryczne czy prawne - skomentował decyzję rzecznik rządu Piotr Müller. Rzecznik rządu podkreślił, że rezolucja to wyłącznie deklaracja o charakterze "politycznym i ideologicznym", która nie ma żadnego znaczenia prawnego. - Stoimy na gruncie poszanowania polskiego prawa oraz unijnych traktatów - to one są podstawą funkcjonowania wspólnoty oraz naszego członkostwa w UE. Traktaty wyraźnie rozgraniczają, które kompetencje i obszary przynależą państwom członkowskim, a które instytucjom unijnym. Z Traktatów jasno wynika, że organizacja wymiaru sprawiedliwości to domena krajowa - powiedział Müller.