Za głosowało 549 eurodeputowanych, przeciwko 78, zaś 17 wstrzymało się od głosu. Tym samym po siedmiu miesiącach burzliwych negocjacji między Ashton a ministrami spraw zagranicznych "27" i sprawozdawcami PE, eurodeputowani poparli decyzję o organizacji i funkcjonowaniu Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych (ESDZ), jak oficjalnie nazywa się tworzony korpus dyplomatyczny. Ta nowa quasi-instytucja, z własnym budżetem i ponad 130 ambasadami UE na świecie, ma zapewnić UE spójny i silny głos na arenie międzynarodowej. Najpewniej jeszcze w lipcu, jak powiedziały PAP źródła bliskie Ashton, ogłosi ona pulę nazwisk na najważniejsze stanowiska w ESDZ. Ta pula będzie obejmować nie tylko stanowisko sekretarza generalnego i jego dwóch zastępców, ale też kilku dyrektorów w centrali i niektórych ambasadorów. Polak, minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz jest regularnie wymieniany na jednego z zastępców sekretarza generalnego - zarówno przez otoczenie Ashton jak i dyplomatów różnych krajów. Ale ostatecznej decyzji wysoka przedstawiciel jeszcze nie ogłosiła. Sprawozdawcy PE uznali, że spełniony został ich główny postulat w negocjacjach, a mianowicie zachowanie tzw. metody wspólnotowej przy budowie ESDZ. Początkowo bardzo obawiali się, że służba będzie zbyt podporządkowana państwom członkowskim. Ostatecznie PE uzyskał gwarancje kontroli budżetowej i politycznej nad ESDZ (np. ambasadorzy UE mają występować przed PE), co jak mówił sprawozdawca, lider liberałów Guy Verhofstadt, "pozwoli, by ESDZ działała w interesie całej UE, a nie interesów poszczególnych państw". - To do pani należy teraz określenie tego, czym jest ten wspólny interes - zwrócił się do Ashton. - Bardzo dziękuję za poparcie, a nieprzekonanych - mam nadzieję - przekona w przyszłości działająca ESDZ - mówiła Ashton. Szefowa unijnej dyplomacji liczy, że ESDZ będzie w pełni operacyjna najpóźniej 1 grudnia, czyli w pierwszą rocznicę wejścia w życie Traktatu z Lizbony, który zapowiedział stworzenie tej służby. Zapewniła, że przy rekrutacji do ESDZ będzie wybierać dyplomatów "jak najbardziej kompetentnych", dbając o równowagę geograficzną i płciową. - Będziecie mogli mnie z tego rozliczyć - zapewniała m.in. polskich europosłów, którzy apelowali o zatrudnianie pracowników z nowych państw UE. Pod głosowanie eurodeputowanych zostało poddane porozumienie osiągnięte w czerwcu między Ashton, sprawozdawcami PE a Radą UE (ministrami spraw zagranicznych "27"). Zgodnie z nim, jedna trzecia pracowników ma pochodzić z krajów UE (dyplomaci narodowi), a reszta ma być przeniesiona z unijnych instytucji (głównie z Dyrekcji ds. Stosunków Zewnętrznych KE). "Rekrutacja opiera się na kompetencjach i gwarantuje odpowiednią równowagę geograficzną i płciową. W skład personelu ESDZ wchodzi znacząca liczba obywateli ze wszystkich państw członkowskich. Przegląd przewidywany na rok 2013 powinien również obejmować tę kwestię, jeżeli to konieczne - wraz z sugestiami dotyczącymi dodatkowych specjalnych środków mających skorygować ewentualny brak równowagi" - brzmi fragment decyzji. Nie ma mowy o kwotach narodowych, ale w 2013 roku sporządzony zostanie raport na temat równowagi geograficznej i jeśli okaże się, że są istotne problemy, to wprowadzone zostaną korekty. Zgodnie z przyjętą rezolucją i ze stanowiskiem PE, te "dodatkowe środki specjalne, mające zwiększyć równowagę geograficzną i płciową, powinny obejmować w przypadku równowagi geograficznej środki analogiczne do tych przewidzianych rozporządzeniem Rady z 2004 roku". Chodzi o kwoty przyjęte w 2004 r. w Komisji Europejskiej dla urzędników z nowych państw członkowskich. Ten zapis zaproponował Jacek Saryusz-Wolski (PO), który od samego początku negocjacji zaangażował się na rzecz zagwarantowania sprawiedliwej reprezentacji państw w ESDZ. Obecnie w Dyrekcji ds. Stosunków Zewnętrznych KE, która ma być przeniesiona do ESDZ, na ok. 600 pracowników pracuje zaledwie około 30 Polaków. Jak powiedziała w środę rzeczniczka Ashton, Maja Kocjanczicz, Ashton nie ma nic przeciwko poprawce Saryusz-Wolskiego, bo "mieści się ona w porozumieniu madryckim", a sama decyzja o utworzeniu ESDZ nie została zmieniona. Dodatkowy zapis PE - wyjaśniła rzeczniczka - nie przesądza, że kwoty narodowe na pewno powstaną, ale mogą być jedną ze spraw do podjęcia, jeśli okaże się, że w ESDZ nie będzie równowagi geograficznej.. Ostatnie słowo będzie w tej sprawie należeć do państw UE. Na czwartek zaplanowano posiedzenie ambasadorów państw UE, którzy ocenią, czy przyjęta przez PE rezolucja jest zgodna z porozumieniem madryckim. Formalna decyzja ministrów spraw zagranicznych zapowiedziana jest na 26 lipca. Dotychczas kraje sprzeciwiały się ustanowieniu kwot narodowych. - Ta poprawka jest miękka, niczego nie przesądza, więc nie powinno być problemów - powiedział pragnący zachować anonimowość unijny dyplomata. Ashton planuje, że w służbie - w brukselskiej siedzibie, jak i w delegacjach na świecie - znajdzie pracę 1150 pracowników na stanowiskach administracyjnych do 2013 roku (a łącznie z asystentami i pracownikami lokalnymi w ambasadach UE w ESDZ ma pracować do 6 tys. osób). W tym roku - jak mówiły źródła bliskie Ashton - planuje się zatrudnienie nie więcej niż 100 dyplomatów z państw członkowskich. Zgodnie z porozumieniem, Ashton będzie mogła być zastępowana na poziomie politycznym (czyli np. w debatach w PE) przez komisarzy oraz szefów MSZ z tzw. trojki, czyli trzech państw sprawujących po sobie przewodnictwo w UE (w przyszłym roku będzie to także minister Radosław Sikorski, bo Polska sprawuje przewodnictwo w drugiej połowie 2011 r.). Szefowie MSZ będą też mogli pełnić rolę wysłanników UE w ten czy inny rejon świata lub do jakiegoś kraju, jeśli Ashton z powodu np. nadmiaru obowiązków nie będzie mogła sama pojechać. Polska już wcześniej zgodziła się na tę propozycję.