Choć oświadczenie delegacji do niczego nie zobowiązuje, to po raz pierwszy słowo to padłoby w odniesieniu do Katynia w dokumencie przyjętym przez PE. A jak wiadomo kropla drąży skałę... Tekst oświadczenia 10 kwietnia 2010 roku doszło do niewyobrażalnej tragedii. Polski samolot rządowy rozbił się na terytorium Rosji w okolicach Smoleńska. Polska delegacja z Prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele leciała tam upamiętnić ludobójstwo dokonane na polskich oficerach w Katyniu w 1940 roku przez oddziały NKWD z rozkazu Stalina. Delegacja do spraw kontaktów z Rosją przyjmuje ten fakt z ogromnym bólem i żalem. Śmierć tylu wybitnych ludzi jest poważną stratą zarówno dla narodu polskiego, jak i dla całej Unii Europejskiej. Delegacja EU-Rosja ma jednak nadzieję, że ta smoleńska katastrofa przyczyni się do pojednania polsko-rosyjskiego oraz bliższej współpracy pomiędzy Unią Europejską a Rosją. "Ludobójstwo" a nie "masakra" Problemy z powyższym oświadczeniem były od początku. Najpierw przewodniczący delegacji, niemiecki socjalista Knut Fleckenstein zastąpił w oświadczeniu "ludobójstwo" słowem "masakra". Zmiana ta była nie do przyjęcia. Niemiec dosyć perfidnie (stawiając Polaków w trudnej sytuacji ), powołał się na Jerzego Buzka, argumentując, że szef europarlamentu podczas uroczystości w PE upamiętniających ofiary katastrofy lotniczej z 10 kwietnia, słowa "ludobójstwo" także nie użył. Później pojawiły się (na szczęście na krótko) niesnaski między Markiem Migalskim (PiS) a Sławomirem Nitrasem (PO). Obaj panowie ostatecznie jednak 30 kwietnia wspólnie zaprezentowali polskim dziennikarzom pomysł oświadczenia ze słowem "ludobójstwo". Trauma Pileckiego Autorem projektu jest Migalski. Początkowo więc klub PO w Parlamencie Europejskim miał wobec niego pewne podejrzenia. To efekt "traumy Pileckiego", czyli lęk, że PiS bez przygotowania i uprzedzenia wciągnie PO w sprawy o charakterze narodowym, tylko po to, żeby później wytykać palcem. Tę nieufność udało się jednak pokonać i eurodeputowani PO bardzo aktywnie włączyli się w akcję przekonywania swoich zagranicznych kolegów z Europejskiej Partii Ludowej. W końcu trzeba było przekonać także Adama Gierka (SLD), który na ostatnie posiedzenie delacji ds. Rosji nie przyszedł. Gierkowi najbardziej spodobało się ostatnie zdanie z oświadczenia o pojednaniu polsko-rosyjskim, ale w końcu i on zdecydował się je poprzeć. Chce jednak słowo "ludobójstwo" opatrzyć jakimś określeniem np. "reżimu stalinowskiego", by nie obciążać za zbrodnię katyńską całego narodu rosyjskiego. Polacy scementowani Grupa polskich deputowanych w końcu została scementowana. Mówi jedynym głosem. Do ostatnich chwil trzeba jednak przekonywać zagranicznych eurodeputowanych. Po polskiej stronie jest już kilku chadeków i liberałów. Problemem jest jednak nasilający się lobbing Moskwy. Zdaniem eurodeputowanego Bogusława Sonika, ambasada rosyjska nie próżnuje. Działają także ludzie Kremla w PE. Fleckenstein wygląda na nieprzejednanego. To bardzo prokremlowski polityk i nie będzie chciał drażnić Moskwy. Buzek z pomocą Na szczęście na pomoc polskim eurodeputowanym przyszedł szef Parlamentu Europejskiego, Jerzy Buzek. Dosłownie w biegu między spotkaniem z wiceprezydentem USA Joe Bidenem a wyjazdem na lotnisko, w podziemiach europarlamentu, na parkingu Buzek zgodził się na wypowiedź w tej trudniej sprawie. Dał wsparcie polskim eurodeputowanym, mówiąc, że Katyń powinien być nazwany "ludobójstwem". Tym samym wytrącił argument z ręki niemieckiemu socjaliście. Buzek powołał się na uchwałę polskiego Sejmu, która mówi, że zbrodnia katyńska miała "charakter ludobójstwa". Zarysował także możliwy kompromis, gdyby nie udało się przyjąć pierwotnej wersji polskiego oświadczenia. Buzek dał do zrozumienia, że pomocna może być uchwała polskiego Sejmu z 23 września upamiętniająca agresję Związku Radzieckiego na Polskę 17 września 1939. Tekst uchwały przyjęty po gorącej debacie wokół słowa "ludobójstwo" w Warszawie, może być przecież przekonujący także dla tych, którzy mają wątpliwości w Brukseli. Katyń - zbrodnia wojenna czy ludobójstwo?