W swoim poniedziałkowym oświadczeniu, do którego dotarła PAP, delegacja Prawa i Sprawiedliwości wyraziła także solidarność z Ryszardem Czarneckim. "Delegacja Prawa i Sprawiedliwości zdecydowanie potępia inicjatywę przewodniczących 4 grup politycznych skierowaną przeciwko wiceprzewodniczącemu Parlamentu Europejskiego Ryszardowi Czarneckiemu za jego słowa wypowiedziane na temat poseł Róży Marii Grafin von Thun und Hohenstein. Zadaniem Parlamentu Europejskiego nie jest komentowanie wypowiedzi posłów i nie powinien on wchodzić w rolę sędziego rozstrzygającego spory między posłami" - czytamy w oświadczeniu Legutki, który jest też współprzewodniczącym grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim. Oświadczenie wydał on w imieniu delegacji PiS. "Pani Thun zapowiedziała podjęcie działań prawnych i to polski sąd jest właściwym do rozstrzygania w tej sprawie. Nasze zdumienie budzi tempo, w jakim liderzy czterech grup politycznych przystąpili do ataku na przewodniczącego Czarneckiego i brak podobnej energii w przypadku chociażby obrzydliwych komentarzy pani Thun czy pana Verhofstadta, którzy nazywali przeciwników politycznych w Polsce śmieciami i faszystami. Trudno o bardziej ewidentny przykład stosowania podwójnych standardów. Apelujemy do liderów grup politycznych o zaprzestanie ataku na wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego i pozostawienie tej sprawy organowi do tego właściwemu tj. polskiemu sądowi" - dodano w stanowisku. Czterej liderzy potępili Czarneckiego W czwartek liderzy czterech grup politycznych europarlamentu - Manfred Weber (EPL), Gianni Pittella (S&D), Guy Verhofstadt (ALDE) i Philippe Lamberts (Zieloni) - napisali list do szefa PE Tajaniego, domagając się odwołania Czarneckiego (PiS) w związku z jego wypowiedzią o Róży Thun (PO). "W informacji opublikowanej na blogu 4 stycznia 2018 r. wiceszef Parlamentu Europejskiego Ryszard Czarnecki posunął się daleko, porównując naszą koleżankę Różę Thun do szmalcownika" - piszą w liście, który opublikował Verhofstadt. Wskazują, że Czarnecki w tej sprawie "odmówił przeprosin" w wywiadzie radiowym udzielonym 5 stycznia. Liderzy grup PE słowa Czarneckiego nazwali "niedopuszczalnymi i poniżającymi", "przekraczającymi granice dyskursu politycznego, na poziomie osobistym i instytucjonalnym". "Zajadłe ataki, mające zdyskredytować szanowanych europosłów, którzy bronią europejskich wartości, stały się codziennością" - napisali w liście. Autorzy listu chcą, żeby szef PE zastosował wobec Czarneckiego "sankcje zgodnie z zasadami praworządności PE". "Trudno sobie wyobrazić, że z takim stanowiskiem i postawą wobec kolegów Czarnecki nadal reprezentuje, jako wiceprzewodniczący, Parlament Europejski i Pana" - napisali, zwracając się do szefa PE. W liście wskazano na art. 21 regulaminu PE, który mówi o możliwości odwołania europosła z zajmowanej funkcji w Parlamencie, w przypadku gdy dopuścił się on poważnego uchybienia. "Element walki z Polską" Czarnecki powiedział w piątek PAP, że list liderów frakcji politycznych w PE w jego sprawie to element walki z Polską. "Nie liczą się argumenty i prawda, tylko liczy się to, żeby politycznie uderzyć w Polskę i jej przedstawicieli" - zaznaczył wtedy. W sprawie zarzutów liderów frakcji politycznych w PE powiedział, że jego wypowiedź została przekręcona. "Podkreślałem, że w historii Polski były negatywne zjawiska, teraz takim negatywnym zjawiskiem - mam prawo do takiej oceny - jest donoszenie na własny kraj przez konkretnych polityków totalnej opozycji. Całe to oświadczenie (list) opiera się na kłamstwie dotyczącym historii Polski i na kłamstwie dotyczącym mojej wypowiedzi. Na kłamstwie nie da się budować wspólnej Europy" - powiedział. Czarnecki udzielił wywiadu portalowi niezalezna.pl 3 stycznia. "Pani von Thun und Hohenstein wystąpiła w roli donosicielki na własny kraj. (...) Podczas II wojny światowej mieliśmy szmalcowników, a dzisiaj mamy Różę von Thun und Hohenstein i niestety wpisuje się ona w pewną tradycję. Miejmy nadzieję, że wyborcy to zapamiętają i przy okazji wyborów wystawią jej rachunek" - powiedział w nim. Wypowiedź ta potem została opublikowana na blogu Czarneckiego. Z Brukseli Łukasz Osiński