Posłowie Parlamentu Europejskiego zatytułowali środową debatę o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej "Eskalacja kryzysu humanitarnego na granicy polsko białoruskiej, w szczególności w Polsce". Europosłanka PiS Beata Kempa protestowała, przekonując, że chodzi o kryzys bezpieczeństwa całej Unii. "Kryzys bezpieczeństwa UE" - Tysiące polskich pograniczników i żołnierzy są celem fizycznych i psychologicznych ataków. Nie możemy dyskutować tylko o kryzysie humanitarnym to jest kryzys bezpieczeństwa granic zewnętrznych Unii Europejskiej - mówiła polska polityk, dodając, że mówienie wyłącznie o "kryzysie humanitarnym" jest wspieraniem narracji Alaksandra Łukaszenki.Mimo to 185 europosłów zagłosowało za przyjęciem tytułu zaproponowanego przez liberalną frakcję Odnowić Europę (RE) w PE. 83 było przeciw, a 16 wstrzymało się od głosu. Ostateczna decyzja o zorganizowaniu debaty w PE na temat sytuacji na granicy polsko-białoruskiej zapadła w środę. Kierownictwo PE dokonało odpowiedniej zmianie w porządku obrad. Debata o kryzysie na granicy zastąpiła planowane wcześniej posiedzenie podsumowujące szczyt UE. - Jestem Polką. Moja ojczyzna jest w przededniu święta narodowego. Jutro obchodzimy 103. rocznicę odzyskania niepodległości. Znowu, po tych wielu latach, zostaliśmy zaatakowani bardzo brutalnie. (...) Można być w polityce albo mądrym i roztropnym, albo naiwnym. Wybierajcie. Naiwność będzie bardzo dużo kosztować, również samą Unię Europejską - powiedziała Beata Kempa podczas debaty. Dodała, że życzy powodzenia szefowi unijnej dyplomacji Josepowi Borrellowi w rozmowach z Aleksandrem Łukaszenką. - Wysłaliśmy konwój humanitarny, ale Łukaszenka go nie wpuścił. (...) Jest bezwzględny, będzie żądał bardzo wysokiej zapłaty, ale i tak waszych warunków nie spełni - powiedziała. Brudziński: Pretekst do ataku na rząd - Z przykrością należy odnotować, że ta niezwykle ważna debata z punktu widzenia bezpieczeństwa obywateli całej Unii Europejskiej znowu posłużyła, przynajmniej w wystąpieniach niektórych z państwa, jako pretekst do ataku na rząd (Polski). Z ogromną przykrością odnotowuję, że szef największej frakcji w PE, pan Manfred Weber, po raz kolejny atakuje polski rząd - mówił Joachim Brudziński podczas debaty.- Przegłosowaliście dzisiaj jako większość lewicowa, że będziemy dyskutować o sytuacji humanitarnej na granicy polsko-białoruskiej. Kiedyś przegłosowaliście że ślimak to ryba, że marchewka to owoc. Możecie przegłosować, że nie ma płci, że mama to tata, a tata to mama, tylko co to ma wspólnego ze zdrowym rozsądkiem? - pytał retorycznie były szef MSWiA RP.- Ta sytuacja, która dzisiaj dotyka całą Unię Europejską jest hybrydową wojną wymierzoną przez zbrodniczy reżim Łukaszenki i jego protektora z Moskwy w bezpieczeństwo całej UE - ocenił polityk.Ostrzegł również, że jeśli Europa będzie wciąż wysyłać sygnały mieszkańcom Sahelu i Bliskiego Wschodu o swojej otwartości, to czeka nas powtórka z kryzysu migracyjnego w 2015 r.- Ci wszyscy, którzy z tej mównicy mówią, że powinniśmy otworzyć granice, zaopiekować się tymi nieszczęśnikami tak naprawdę napędzają kasę, tym którzy organizują przemyt (ludzi). Dzisiaj wpływy z organizacji nielegalnej imigracji są większe niż wpływy z handlu bronią czy narkotykami - skonkludował Brudziński. Charles Michel apeluje Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel zaapelował we wtorek w Berlinie do UE o działanie w tej sprawie. - Rozpoczęliśmy debatę na temat unijnego finansowania fizycznej infrastruktury granicznej. To musi być zrealizowane niezwłocznie - oświadczył. W poniedziałek rano media obiegła informacja o dużej grupie migrantów idącej po stronie białoruskiej w kierunku granicy z Polską. Migranci zgromadzili się w okolicach Kuźnicy. Resort obrony narodowej poinformował po południu, że służbom MSWiA i żołnierzom udało się zatrzymać pierwszą masową próbę przekroczenia granicy. Obecnie migranci rozbili obóz w rejonie Kuźnicy, pilnują ich służby białoruskie.