- Na państwie ciąży obowiązek (wobec chrześcijan). Musi ono zająć się problemami Koptów i starać się je rozwiązać. Jeśli istnieją prawa niesprawiedliwe wobec niektórych, państwo powinno je zmienić - powiedział patriarcha. Zdaniem chrześcijan w Egipcie, stanowiących ok. 10 proc. 80-milionowej ludności, są oni dyskryminowani w wielu dziedzinach życia, np. na rynku pracy czy w szkolnictwie wyższym. Na kłopoty natykają się także podczas budowy chrześcijańskich kościołów. Aby wznieść świątynię lub choćby ją przebudować, muszą oni zwracać się do lokalnych władz i czekać na zakończenie żmudnej procedury. W rezultacie często buduje się nielegalnie, co - jak zauważa AP - prowokuje islamskich radykałów do ataków. Inna drażliwą kwestię stanowią przypadki konwersji z islamu na chrześcijaństwo. Powszechnie znane są pogłoski, jakoby kobiety chcące przejść na islam były porywane przez kościół koptyjski, a następnie zmuszane do ponownego przejścia na chrześcijaństwo. Doniesienia te niejednokrotnie wywoływały zamieszki po obu stronach konfliktu. Do wzrostu napięcia w społeczeństwie przyczynia się też przekonanie społeczności chrześcijan, że rząd egipski nie robi nic, by przeciwdziałać rosnącej wrogości wobec nich ze strony konserwatywnych muzułmanów w tym kraju - pisze agencja AP. Rząd Egiptu musi "zająć się tymi zarzutami, aby zmniejszyć napięcie" w społeczeństwie - podkreślił dostojnik, apelując jednocześnie do swoich wiernych o zachowanie spokoju. W wybuchu bomby przed kościołem koptyjskim w Aleksandrii śmierć poniosło w sobotę 21 osób, a 97 zostało rannych. Był to najpoważniejszy atak na chrześcijan w Egipcie od 10 lat. Ładunek wybuchowy eksplodował około pół godziny po północy przed kościołem koptyjskim w Aleksandrii, na północy Egiptu, gdy wierni wychodzili ze świątyni. Według egipskich władz, ładunek zdetonował zamachowiec-samobójca.