- Próbowaliśmy przekonać demonstrantów, że nie dojdzie do palenia egzemplarzy Koranu. Ale i tak zaatakowali (wojsko) - powiedział przedstawiciel władz wschodniej prowincji Logar, Mohammad Amin Rahim. Zdaniem władz, w proteście uczestniczyło ok. 300 osób. Manifestanci podpalili trzy punkty kontrole policji i próbowali wedrzeć się do siedziby lokalnych władz. - Policjanci strzelali w powietrze, ale to nie wystarczyło. Wojsko otworzyło ogień. Zginęło dwóch manifestantów, a czterech jest rannych - powiedział Rahim. Demonstranci nieśli transparenty z napisem "Allah jest największy" oraz skandowali hasła przeciw Amerykanom, prezydentowi USA Barackowi Obamie i "marionetkowemu" rządowi prezydenta Hamida Karzaja. Były to kolejne po piątkowych i sobotnich protestach przeciw pomysłowi pastora z Florydy. Zapewnił on w sobotę w wywiadzie dla amerykańskiej telewizji NBC, że "ani dzisiaj, ani nigdy" jego Kościół nie spali Koranu. Wcześniej zapowiadał, że zrobi to w sobotnią rocznicę zamachów terrorystycznych na USA z 11 września 2001 roku. Mimo to, w sobotę podczas demonstracji przeciwników powstania meczetu w pobliżu Strefy Zero, jeden z jej uczestników wyrwał kartki z Koranu i spalił je. Swoją akcję tłumaczył słowami: - Jeśli oni (muzułmanie-red.) mogą palić amerykańskie flagi, to ja mogę spalić Koran. Nie powinniśmy bać się wyrażać swoich opinii.