- Nie mamy innej opcji. Będziemy musieli stworzyć nowy pas bezpieczeństwa, który będzie stanowił osłonę dla naszych wojsk do czasu przybycia sił międzynarodowych - powiedział izraelski minister obrony Amir Perec dziennikarzom. Izrael uważa, że na południu Libanu należałoby rozlokować siły pokojowe w sile do 20 tysięcy ludzi. Liczba ta, jak pisze Reuter, jest niemal dwukrotnie wyższa od dyskutowanej przez mocarstwa liczebności międzynarodowych sił pokojowych, które miałyby zostać rozmieszczone w Libanie południowym. Jak mówią Reuterowi wysocy urzędnicy izraelscy, siły te mogłyby być rozlokowane etapami - w ciągu tygodnia, dwóch tygodni. O "poważnych" siłach pokojowych w Libanie, które byłyby zdolne udaremnić ataki rakietowe Hezbollahu, wspomniał w poniedziałek wywiadzie prasowym wicepremier Izraela Szimon Peres. Izrael rozpoczął operację wojskową w Libanie po tym, jak 12 lipca bojówki Hezbollahu zabiły trzech i uprowadziły dwóch żołnierzy izraelskich. Do tej pory po obu stronach konfliktu zginęły co najmniej 432 osoby. Według libańskich służb bezpieczeństwa śmierć poniosło co najmniej 391 osób, a blisko 1600 zostało rannych. Wśród nich jest 20 żołnierzy libańskich i co najmniej 11 bojowników Hezbollahu.