Jak poinformowało wojsko w komunikacie, patrol szukał funkcjonariuszy, którzy przed dwoma tygodniami zaginęli w regionie Cuzco. "Zintensyfikowano operacje na tym obszarze, mające na celu złapanie działających tam terrorystów" - czytamy w oświadczeniu. Nieopodal miejsca, w którym wybuchły starcia, na początku kwietnia partyzanci porwali 36 pracowników szwedzkiej firmy Skanska i peruwiańskiego przedsiębiorstwa; domagali się okupu w wysokości 10 mln dolarów. Uzbrojeni członkowie tego niegdyś bardzo silnego maoistowskiego ugrupowania partyzanckiego zestrzelili też śmigłowiec i najpewniej zabili sześciu członków sił bezpieczeństwa. To właśnie ich szukali w piątek żołnierze i policjanci. Władze odpowiedzialnością za porwania, które wywołały oburzenie w kraju, obarczają filię "Świetlistego szlaku". We współpracy z handlarzami narkotyków działa ona w dolinach rzek Apurimac i Ene. Jest to największy obszar produkcji kokainy w Peru. Zdobycie kontroli nad regionem, w którym według władz przebywa ok. 400 partyzantów, potrzebne jest prezydentowi Ollanta Humali do zrealizowania planów gospodarczych. Na pobliskich polach gazowych Camisea swój początek ma główny peruwiański gazociąg. W marcu Humala zapowiedział, że wkrótce rozpocznie się budowa drugiego rurociągu, który będzie zasilał kompleks petrochemiczny na wybrzeżu Pacyfiku. Kompleks ten może przyciągnąć zagraniczne inwestycje w wysokości 13 mld dolarów. "Świetlisty szlak" był w latach 80. i początkach lat 90. ub. wieku poważnym zagrożeniem dla władz państwowych. W walkach rebeliantów z siłami rządowymi zginęło ok. 70 tys. osób. Jednak ugrupowanie partyzanckie znacznie osłabło po aresztowaniu w 1992 r. jego przywódcy Abimaela Guzmana. Pod przywództwem Quispe Palomino grupa zdystansowała się od Guzmana. Obecnie według władz jest ona w sojuszu z kartelami narkotykowymi, które działają w regionie. W ciągu ostatnich trzech lat w starciach z partyzantami zginęło 60 członków sił bezpieczeństwa.