Tymoszenko, której ugrupowanie liczy w Radzie Najwyższej 19 deputowanych i ma jednego ministra w rządzie, poinformowała o tym dziennikarzy w środę wieczorem, po rozmowach z prezydentem Petrem Poroszenką. - Uchwałę o odwołaniu premiera, która oznacza dymisję rządu, moglibyśmy przegłosować do końca tego tygodnia - powiedziała. Była premier uważa, że na Ukrainie powinien być powołany rząd technokratów, sformowany przez parlamentarne siły demokratyczne. Podkreśliła, że w procesie tym nie mogą uczestniczyć klany oligarchiczne. - Z obecnym ministrem i z jego rządem o żadnych zmianach w kraju nie może być mowy - zaznaczyła. Tymoszenko oświadczyła, że jeśli dymisja Jaceniuka nie nastąpi, siły demokratyczne powinny opuścić koalicję. - Wówczas konieczne będą wcześniejsze wybory parlamentarne - dodała. Dzień wcześniej, we wtorek, ukraiński parlament podjął próbę odwołania Jaceniuka, jednak - najprawdopodobniej ze względu na nieoficjalne porozumienie między przywódcami sił politycznych - premier pozostał na stanowisku. Rada Najwyższa nie zatwierdziła najpierw rocznego sprawozdania z działalności rządu, lecz później zabrakło w niej głosów do wyrażenia wotum nieufności wobec szefa rządu. Wcześniej podpisy pod wnioskiem o wotum złożyli m.in. posłowie prezydenckiego Bloku Petra Poroszenki. Komentatorzy na Ukrainie sądzą, że mimo konfliktu między Jaceniukiem a prezydentem Poroszenką wcześniejsze wybory są im nie na rękę. Dla partii Front Ludowy Jaceniuka, który ma bardzo niskie poparcie społeczne, mogłyby one oznaczać pożegnanie z parlamentem. Ugrupowanie Poroszenki także mogłoby na nich stracić. Eksperci oceniają, że przedterminowe wybory doprowadziłyby do wzmocnienia obozu prorosyjskiego, związanego ze zbiegłym do Rosji byłym prezydentem Wiktorem Janukowyczem.