44 miliony brytyjskich wyborców decyduje o obsadzie 646 miejsc w Izbie Gmin. Z sondażu, opublikowanego dziś po południu przez "Evening Standard" wynika, że rządzący od 1997 roku laburzyści uzyskają tym razem 38 proc. głosów, czyli o 4 proc. mniej niż w poprzednich wyborach. Tony Blair dysponowałby w takim wypadku wygodną większością ok. 110 mandatów w Izbie Gmin. Obecnie laburzyści mają tam o 165 mandatów więcej niż wszystkie pozostałe partie razem. Dla konserwatystów Michaela Howarda sondaż "Evening Standard" przewiduje co najwyżej 33 proc. głosów, tyle samo co w poprzednich wyborach. Liberalni demokraci Charlsa Kennedy'ego - zdeklarowani przeciwnicy wojnie w Iraku - mogą liczyć na 23 proc., czyli o prawie 5 proc. więcej niż przed czterema laty. W jednomandatowym brytyjskim systemie wyborczym odsetek głosów w skali całego kraju nie musi się jednak przekładać na liczbę miejsc w Izbie Gmin. Z każdego z 646 okręgów wyborczych wychodzi tylko jeden zwycięstwa, nie ma żadnych list partyjnych. Tony Blair głosował przed południem, wraz z żoną i synami, w Sedgefield na północy Anglii. Premier powstrzymał się od jakichkolwiek komentarzy. Pierwszych prognoz oczekuje się wkrótce po godz. 23.00 czasu polskiego, kiedy zamknięte zostaną lokale wyborcze. Na bardziej wiarygodne dane trzeba będzie zaczekać do jutra.