Deputowani przerwali wakacje, by na nadzwyczajnych sesjach zająć się sprawą obu separatystycznych republik. Ich uchwały oznaczać będą uruchomienie formalnych procedur związanych z uznaniem przez Rosję niepodległości Abchazji i Osetii Płd. Gruzińskie MSZ nazwało ten apel kontynuacją "agresji" wobec sąsiada. Wiceminister spraw zagranicznych Giga Bokeria oświadczył, że akceptacja decyzji przez Miedwiediewa oznaczać będzie ponadto "poważne naruszenie prawa międzynarodowego". Posunięcie Rady Federacji jako stojące w sprzeczności z zasadą terytorialnej integralności Gruzji i niesprzyjające uspokojeniu sytuacji w rejonie konfliktu - skrytykował rzecznik niemieckiego rządu. Z kolei niemiecka kanclerz Angela Merkel wyraziła wątpliwość, czy Miedwiediew podpisze rezolucję parlamentu. Na konferencji prasowej w Sztokholmie, gdzie Merkel rozmawiała m.in. o Gruzji z premierem Fredrikiem Reinfeldtem, oceniła, że podpisanie rezolucji tylko zaostrzy sytuację w regionie. Rzecznik Pentagonu Bryan Whitman wskazał tymczasem, że Rosja w dalszym ciągu "nie przestrzega porozumienia o zawieszeniu broni" z Gruzją. Na taką ocenę wpłynął fakt, że Moskwa utrzymuje w tym kraju "znaczną obecność" wojskową. Rosja zapowiedziała wcześniej, że będzie prowadzić regularne inspekcje towarów przechodzących przez gruziński port Poti nad Morzem Czarnym. Poinformował o tym zastępca szefa sztabu generalnego rosyjskich sił zbrojnych, generał Anatolij Nogowicyn. - Rosyjski kontyngent wykonuje zadania w Poti. W ich ramach będzie prowadzić regularne inspekcje towarów przechodzących przez port - oznajmił generał. Dodał, że rosyjscy żołnierze w ramach mandatu sił pokojowych mają prawo patrolować port. Władze w Tbilisi oświadczyły wcześniej, że rosyjski patrol zarekwirował w terminalu morskim Poti komputery i kserokopiarki. Nogowicyn zapewnił też, że Rosja nie planuje wstrzymania tranzytu przez swoje terytorium ładunków NATO do Afganistanu. Prezydent Miedwiediew ocenił z kolei, że po "zbrojnym konflikcie w Osetii Południowej, po wszczętej przez Gruzję agresji" stosunki Rosji z NATO "układają się niełatwo". "Nie my jesteśmy temu winni" - podkreślił, zapowiadając, że Moskwa jest gotowa zaakceptować każdą decyzję NATO, w tym wstrzymanie wszelkich kontaktów z Rosją. W związku z konfliktem gruzińsko-rosyjskim Francja, sprawująca w tym półroczu przywództwo UE, zwołała w niedzielę na 1 września nadzwyczajny szczyt. Paryż liczy, że wpłynie w ten sposób na Rosję, by do tego czasu wycofała swe siły na pozycje sprzed wybuchu konfliktu. - Liczymy, że do szczytu Rosja wycofa się z Poti i Senaki i nie trzeba będzie mówić o sankcjach (wobec Rosji) - powiedział francuski dyplomata. W następstwie informacji o wzroście przemocy w Osetii Płd. Paryż zaapelował ponadto do "wszystkich stron o poszanowanie praw człowieka i międzynarodowego prawa humanitarnego, zagwarantowanie ochrony ludności cywilnej i powstrzymanie się od wszelkich prowokacji". W poniedziałek Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) poinformowała, że misję w pobliżu Osetii Płd. rozpoczęła zwiększona, 28-osobowa grupa jej obserwatorów. Wcześniej sytuację monitorowała ośmioosobowa grupa obserwatorów, ale po konflikcie OBWE otrzymała zgodę na zwiększenie misji o 20 nieuzbrojonych obserwatorów wojskowych. Także na początku września Gruzję odwiedzi amerykański wiceprezydent Dick Cheney. Podróż Cheneya, który ma spotkać się z prezydentem Gruzji Micheilem Saakaszwilim, uważana jest za wyraz poparcia dla tego kraju w wojnie z Moskwą.