Choć od czwartku belgijskie lotniska przeżywały zastój, w hangarach ruch jest większy niż zwykle. Wszystko przez nieplanowane przeglądy techniczne, którymi narodowy przewoźnik postanowił zapełnić przymusowy czas postoju maszyn. Na lotnisku w Zaventem pod Brukselą, które jest macierzystym portem linii Brussels Airlines, pracownicy dwoją się i troją, by sprawdzić stan techniczny jak największej liczby maszyn. Jeszcze w poniedziałek stacjonowało tu 45 z 50 samolotów, którymi dysponują linie. - Od poniedziałku udało nam się dokonać części przeglądów technicznych zaplanowanych na przyszły tydzień. Niektórym samolotom zafundowaliśmy też ekstra czyszczenie - powiedział rzecznik prasowy linii Geert Sciot. - Normalnie robimy to w nocy lub w weekendy, gdy maszyny nie są używane. Tym razem mamy czas, by zrobić to spokojnie - dodał. Jak jednak podkreślił, od wtorku, kiedy część lotów została przywrócona, większość maszyn musi już być w każdej chwili gotowych do lotu w zależności od decyzji o starcie - a te podejmowane są niemal w ostatnim momencie. Niektóre z samolotów, którym w poniedziałek zafundowano dodatkowy przegląd, już we wtorek odlatywały z Zaventem.