Andreas i Heidrun Anschlag - takie nazwiska widnieją w ich paszportach, choć nie wiadomo, jak nazywają się naprawdę - odpowiadają przed wyższym sądem krajowym w Stuttgarcie. Ich obrońca, specjalizujący się w procesach o szpiegostwo monachijski adwokat Horst-Dieter Poetschke, zapowiedział, że oskarżeni nie będą składali zeznań i nie ujawnią swojej prawdziwej tożsamości. Za przekazanie rosyjskim służbom kilkuset tajnych politycznych i wojskowych dokumentów dotyczących NATO i UE grozi im do 10 lat więzienia. Jeżeli wierzyć danym paszportowym, 52-letni obecnie mężczyzna wjechał do RFN w 1988 r. na podstawie podrobionego austriackiego paszportu. Jego późniejsza małżonka przekroczyła niemiecką granicę dwa lata później. Po ukończeniu studiów technicznych w Akwizgranie mężczyzna pracował dla niemieckich firm produkujących części samochodowe w Hesji i Badenii-Wirtembergii; jego żona zajmowała się domem. Jak podkreślają niemieckie gazety, małżeństwo prowadziło spokojne mieszczańskie życie, nie wzbudzając niczyich podejrzeń. Jak wykazało śledztwo, rosyjski agent w lutym 2009 r. nawiązał kontakt z pracownikiem holenderskiego MSZ Raymondem Valentino Poeterayem, mającym dostęp do tajnych informacji dotyczących obrony antyrakietowej NATO, reform Sojuszu oraz operacji wojskowych w Kosowie, Afganistanie i Libii. Przekazał agentom kilkaset dokumentów dotyczących NATO i UE, otrzymując za to ponad 72 tys. euro - pisze "Die Welt". Parę agentów aresztowano w październiku 2011 roku. Do ich wykrycia przyczyniły się informacje przekazane niemieckim służbom przez FBI oraz jedną ze służb wschodnioeuropejskich. Niemieccy antyterroryści zatrzymali całkowicie zaskoczoną kobietę (pseudonim: alpejska krowa 1) nad ranem podczas odbierania przez krótkofalówkę poleceń z centrali w Moskwie. Para agentów przygotowywała się prawdopodobnie do wyjazdu: mężczyzna zwolnił się z pracy i sprzedał samochód, część domowych sprzętów była już spakowana. Media sugerują, że niemieckie władze proponowały stronie rosyjskiej wymianę aresztowanych szpiegów na amerykańskich agentów odbywających karę więzienia w Rosji, jednak Moskwa zbyt długo zwlekała z odpowiedzią. Po postawieniu ich w stan oskarżenia Berlin utracił możliwość manewru. Dziennik "Die Welt" przytacza opinię rosyjskiego eksperta ds. służb specjalnych Andreja Soldatowa, który twierdzi, że Moskwa ze względu na dobrą współpracę ze służbami niemieckimi nie jest zainteresowana rozdmuchiwaniem tego skandalu. Jego zdaniem służby obu krajów współpracowały m.in. przy rozpracowywaniu Michaiła Chodorkowskiego. Obrońca Andreasa i Heidrun lub - jak twierdzą inne media - Saszy i Olgi stał się znany blisko 40 lat temu, broniąc Guentera Guillaume'a, agenta wschodnioniemieckiej Stasi, ulokowanego w najbliższym otoczeniu kanclerza Willy'ego Brandta. Urodzona w Niemczech córka pary agentów nie wiedziała - jak twierdzą media - o podwójnym życiu rodziców. Studiująca medycynę w Marburgu dziewczyna chce bez względu na wyrok sądu pozostać w Niemczech.