W wywiadzie dla małego dziennika "La Voz del Pueblo" Franciszek podkreślił, że media czasem "wybierają jedno słowo i wyjmują je z kontekstu". Jako przykład podał swą niedawną wizytę w parafii w rzymskiej dzielnicy Ostia. Wspomniał: "Kiedy pozdrawiałem ludzi, starszych i chorych, powiedziałem: "rozumiem was, bo ja też tak, jak wy jestem starszy i mam również swoje dolegliwości, jestem trochę chory". - Następnego dnia w gazetach ogłoszono: "Papież wyznaje, że jest chory - dodał. Franciszek powtórzył, że nigdy nie korzysta z internetu i stwierdził, że miał kiedyś podobny stosunek do wywiadów. Ostatnio, podkreślił, zmienił swoje podejście. - Wcześniej, przed spotkaniem z dziennikarzem dostawałem ataku paniki - zażartował. "Płaczę na widok ludzkich dramatów" Franciszek zapytany o to, czuje się, iż znajduje się "pod presją", odparł: "Naciski istnieją. Każda osoba, która rządzi to odczuwa". - Obecnie to, co najwięcej mnie kosztuje, to intensywność pracy, jej bardzo silny rytm i syndrom końca roku w szkole - powiedział papież. Franciszek wyznał, że płacze na widok ludzkich dramatów, chorych dzieci, tego, co widzi podczas swych wizyt w więzieniach. Opowiedział, że gdy odwiedzał więzienie dla nieletnich w trakcie obiadu z nimi pomyślał: "ja też mógłbym tu być". - Nikt z nas nie ma pewności, że nie mógłby popełnić przestępstwa - mówił. Papież wyjaśnił zarazem, że nie płacze publicznie. - Dwa razy byłem na granicy, ale zdołałem się na czas powstrzymać - dodał. Podkreślił też, że nigdy nie marzył ani o tym, by zostać papieżem, ani prezydentem republiki czy generałem wojska. Przypomniał, że w trakcie konklawe w 2013 roku w gazetach nie opublikowano nawet jednego jego zdjęcia jako możliwego faworyta. - Nikt o mnie nie myślał. U bukmacherów byłem na 46 miejscu - zaznaczył papież zapewniając, że nie przyszło mu nawet do głowy, że zostanie wybrany.