"81 lat to dużo, by znieść 21 godzin lotu, gwałtowną i całkowitą zmianę czasu, raptowne przejście z letniego upału na listopadową aurę" - podkreśla watykanista rzymskiego dziennika Marco Politi. I dodaje: "Prawda jest taka, że trudy pontyfikatu ogromnie ciążą na barkach Josepha Ratzingera". Przypomina, że jako kardynał i prefekt Kongregacji Nauki Wiary marzył o odpoczynku, poświęceniu się studiom i pisaniu, bez odpowiedzialności "zarządzania" i kierowania. Jednocześnie Politi zauważa, że w obliczu Jana Pawła II, który - jak podkreśla - "heroicznie znosił tortury ciała" i choroby, nie było możliwe to, by ktoś porzucał urząd, tłumacząc to zdrowiem. Według włoskiego watykanisty nie jest jednak tajemnicą to, że Benedykt XVI z wielkim trudem znosi ogrom ciążących na nim obowiązków, zwłaszcza że - zauważa - chce sam nad wszystkim czuwać, podejmować osobiście decyzje i nie wystarcza mu zdawanie się na kardynałów. "Sekret Ratzingera tkwi w jego wielkim poczuciu obowiązku" - stwierdza Politi. Przytacza słowa papieskiego sekretarza księdza Georga Gaensweina, który przed odlotem do Sydney powiedział: "Ojciec Święty ma 81 lat, nie możemy o tym zapominać. Nie możemy dopuścić do tego, by ciężar tej podróży stał się nadmierny". Dziennik relacjonuje, że po przybyciu do Sydney papież odmówił udania się helikopterem do ośrodka rekolekcyjnego w Górach Niebieskich, ponieważ miał już dosyć wielogodzinnego lotu. Wolał pojechać samochodem.