Okazją do spotkania Donalda Trumpa z papieżem będzie szczyt przywódców G7 w Taorminie na Sycylii, który zaplanowano na 26 i 27 maja. Wcześniej prezydent Trump ma wziąć udział w szczycie państw członkowskich NATO w Brukseli. Będzie to jego pierwsza podróż zagraniczna od czasu zaprzysiężenia 20 stycznia bieżącego roku na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Rzecznik Białego Domu Sean Spicer w kilka minut po zakończeniu wspólnej konferencji prasowej prezydenta Trumpa i premiera Włoch Paolo Gentiloniego wyjaśnił, że spotkanie Trumpa z papieżem Franciszkiem "nie zostało jeszcze sfinalizowane". Rzecznik Watykanu Greg Burke, cytowany w czwartek na portalu dwutygodnika "National Catholic Reporter", poinformował, że do końca ubiegłego tygodnia Stolica Apostolska "nie otrzymała oficjalnej prośby o audiencję, jednak z pewnością powita z zadowoleniem taką prośbę". Zdaniem amerykańskich komentatorów zapowiadanie przez Trumpa spotkania z papieżem, jeszcze zanim Watykan potwierdził, że do niego dojdzie, grozi Trumpowi zarzutami, że papież go zignorował, jeśli się ono nie odbędzie. Podczas kampanii wyborczej papież Franciszek kilkakrotnie skrytykował Donalda Trumpa. Kiedy w lutym ubiegłego roku podczas swojej kampanii wyborczej Donald Trump zapowiedział zbudowanie muru na granicy między Stanami Zjednoczonymi a Meksykiem, papież Franciszek, nie wymieniając Trumpa z nazwiska, ale niewątpliwie mając go na myśli, powiedział: "Człowiek, który myśli tylko o budowaniu murów, a nie mostów nie jest dobrym chrześcijaninem". Trump, który jest protestantem (należy do Kościoła Prezbiteriańskiego), odparł Papieżowi, że "jest dumnym chrześcijaninem" i określił jego wypowiedź jako "skandaliczną". "Prawie rubaszna" atmosfera spotkania Spotkanie Trumpa z Gentilonim swą serdeczną, "prawie rubaszną" - zdaniem mediów - atmosferą wyraźnie odbiegało od spotkań Trumpa z innymi przywódcami europejskimi, szczególnie od jego spotkania z kanclerz Niemiec Angelą Merkel. Przed rozpoczęciem rozmów prezydent USA zadbał, aby ekipy telewizyjne utrwaliły energiczny uścisk dłoni obu przywódców. Trump, który podczas kampanii popierał Brexit, a UE nazywał "wehikułem dla niemieckiej dominacji Europy", tym bardziej pozytywnie wypowiadał się o Europie. Niektórzy komentatorzy przyjęli nawet tę zmianę tonu jako kolejną zmianę stanowiska przez "nieprzewidywalnego prezydenta". Prezydent Trump zaznaczył w czwartek, że stabilna Europa ma dla niego "duże znaczenie". "Silna Europa jest bardzo, bardzo ważna dla mnie jako prezydenta Stanów Zjednoczonych, a także w moim zdecydowanym przekonaniu dla Stanów Zjednoczonych. (...) Leży to we wspólnym interesie wszystkich" - powiedział. Podczas wspólnej konferencji prasowej z premierem Paolo Gentilonim prezydent Trump chwalił wkład, jaki Włochy wniosły do światowej kultury. Legendarnego włoskiego tenora Luciano Pavarottiego "swoim wielkim, wielkim przyjacielem". Prezydent Trump nie zapomniał jednak, co stało się nieodłącznym elementem jego spotkań z przywódcami państw członkowskich NATO. Zaapelował do włoskiego premiera o zwiększenie nakładów na wspólną obronę NATO. Gentiloni odparł, że Włochy "złożyły zobowiązanie i z reguły szanują swoje zobowiązania". Premier Włoch dodał jednak, że proces spełniania tego zobowiązania "będzie stopniowy, ponieważ Włochy mają pewne ograniczenia budżetowe". Gentiloni, zwracając uwagę na rzeszę uchodźców, jaką obarczony jest jego kraj, zaapelował o współpracę międzynarodową w celu rozwiązania tego problemu. W odpowiedzi Trump wezwał władze w Rzymie do znalezienia takiego rozwiązania problemu uchodźców, które przewiduje ich powrót do swoich domów, aby "mogli pomóc w odbudowie swoich krajów". Amerykański prezydent wykluczył możliwość jakiegokolwiek zaangażowania Stanów Zjednoczonych w Libii, skąd uchodźcy z całej Afryki rozpoczynają swój exodus do Włoch. "Nie widzę dla nas jakiejkolwiek roli w Libii" - z przekonaniem stwierdził Trump w czwartek. "Mamy wystarczająco ról, mamy role wszędzie" - dodał prezydent Stanów Zjednoczonych. Z Waszyngtonu Tadeusz Zachursk