W homilii w czasie mszy na placu przed bazyliką Świętego Jana papież przestrzegał przed takim stylem życia i postawą, w której brakuje braterstwa, a w jego miejsce - jak mówił - "rywalizujemy, by zająć pierwsze miejsca, nie znajdujemy odwagi, by dawać świadectwo miłości, nie jesteśmy w stanie dać nadziei". Franciszek podkreślił: "Chrystus obecny pośród nas, pod postacią chleba i wina, wymaga tego, aby miłość przezwyciężyła wszelkie rany i by jednocześnie stała się jednością z biednymi, wsparciem dla słabych, braterską troską o tych, którzy z trudem znoszą ciężar codziennego życia". Zdaniem papieża osłabia i "rozrzedza" chrześcijańską godność uleganie bożkom naszych czasów, jakimi są "pozory, konsumpcja, własne 'ja' w centrum wszystkiego". Ale, jak dodał, podobny skutek przynosi "wzajemne konkurowanie i arogancja jako postawa zwycięska, nieprzyznawanie się nigdy do błędu czy do potrzeby". - Wszystko to prowadzi do zwątpienia we własną wartość, sprawia, że jesteśmy miernymi chrześcijanami o letniej temperaturze - zauważył. Temu przeciwstawił wymóg szczerej pokory, miłości do potrzebujących, pojednania i zrozumienia. Podczas mszy Franciszek zachęcił do solidarności z prześladowanymi chrześcijanami. - Poczujmy się w jedności z tyloma naszymi braćmi i siostrami, którzy nie mogą swobodnie wyrazić swojej wiary w Pana Jezusa - powiedział. Wspomniał o chrześcijanach, od których "zażądano ofiary życia dla wierności Chrystusowi". - Niech ich krew - dodał - będzie zadatkiem pokoju i pojednania dla całego świata. Mszę na Lateranie zakończyła tradycyjna procesja do bazyliki Matki Bożej Większej. Z Rzymu Sylwia Wysocka