W opublikowanej w niedzielę rozmowie, którą przeprowadził watykanista Andrea Tornielli, Franciszek powiedział, że "ideologia marksistowska jest błędna", przyznając przy tym, że w swym życiu poznał "wielu marksistów dobrych jako osoby".Papież zapewnił, że "nie czuje się urażony" takimi opiniami na swój temat, które pojawiły się w kościelnych kręgach konserwatywnych po publikacji jego adhortacji apostolskiej "Evangelii gaudium". Dodał, że "nie ma tam niczego, co nie znajduje się w nauce społecznej Kościoła". "Papież stracił swój spokój" Franciszek zauważył również, że "kiedy chrześcijanie zapominają o nadziei i czułości, stają się zimnym Kościołem, który nie wie dokąd iść i który ulega ideologiom". W wywiadzie dla "La Stampy" papież odniósł się również do cierpienia dzieci: "W obliczu cierpiącego dziecka, jedyna modlitwa, jaka mi się nasuwa, to modlitwa: dlaczego, dlaczego Panie". Tornielli napisał, że dwukrotnie w ciągu półtoragodzinnego spotkania papież stracił swój spokój; było to wtedy, kiedy mówił o cierpieniach dzieci i o pladze głodu na świecie. "Jedzeniem, które nam zostaje i które wyrzucamy, moglibyśmy nakarmić bardzo wiele osób. Jeśli zdołalibyśmy nie marnować żywności, ale ją przerabiać, głód na świecie bardzo by się zmniejszył, bo mamy jej wystarczająco dużo, by nakarmić wszystkich" - mówił. "Wykluczenie z komunii nie jest karą" Franciszek wspomniał również o Bożym Narodzeniu, które - jak wyznał - oznacza dla niego "nadzieję i czułość". "To spotkanie Boga ze swym ludem, a także pociecha, tajemnica pocieszenia" - podkreślił. Wyraził przekonanie, że ekumenizm jest sprawą priorytetową i użył pojęcia "ekumenizm krwi". "W niektórych krajach chrześcijanie są zabijani dlatego, że noszą krzyż i mają Biblię, a zanim ich zabiją, nie pytają, czy są anglikanami, luteranami, katolikami czy prawosławnymi. Dla tych, którzy zabijają, jesteśmy chrześcijanami" - zauważył. W nawiązaniu do kwestii zakazu udzielania sakramentów osobom rozwiedzionym będącym w nowych związkach papież powiedział: "Wykluczenie z komunii nie jest karą". Jak wyjaśnił, sprawa ta będzie przedmiotem przyszłorocznego synodu biskupów na temat rodziny. Pytany o relacje Kościoła z polityką, odpowiedział, że powinny być one "równoległe i zbieżne". "Ale zbieżne tylko w tym, by pomagać ludowi" - zastrzegł. Papież zauważył, że kiedy relacje lekceważą ludzi, "zawierany jest sojusz z siłą polityczną, który psuje Kościół". Komentując spekulacje mediów i komentatorów o tym, że kobieta mogłaby zostać kardynałem, papież odparł, że nie wie, skąd wziął się ten pomysł. "Kobietom w Kościele należy dodać właściwą wartość, a nie powinny one podlegać klerykalizacji" - oświadczył.