Według gazety proklamowany przez IS kalifat stosunkowo szybko uruchomił produkcję ropy na zajętych terenach w północnym Iraku. Dzięki inżynierom sprowadzonym z Syrii opanował kilka pól naftowych, zacieśnił kontrolę nad dystrybucją wydobywanego surowca i stworzył "przemytnicze imperium" działające na bazie działających od dawna siatek - pisze "Guardian" w środę. IS porozumiał się z kurdyjskimi handlarzami ropą, a ci z kolei z dowódcami wojskowymi odpowiedzialnymi za posterunki graniczne. "Przez kurdyjskie punkty graniczne przejeżdżaliśmy bez zatrzymywania się, ponieważ kurdyjscy handlarze zmówili się z (kurdyjskimi) dowódcami wojskowymi, by przepuszczać cysterny z ropą IS bez kontroli" - cytuje gazeta jednego z kierowców. Z zysków z przemytu kalifat opłaca żołd najemników; miesięcznie szeregowy dżihadysta dostaje ok. 500 dol., a dowódca - ok. 1,2 tys. dol. Dzienny przychód z pokątnej sprzedaży ropy ocenia się na ok. 1 mln dol. Od początku lipca do końca października większość ropy produkowanej przez IS, oferowana po mocno obniżonej cenie, trafiała do irackiego Kurdystanu, skąd - już jako ropa kurdyjska - była eksportowana do Turcji i Iranu. Na skutek nacisków USA na kurdyjskie przywództwo w sprawie ukrócenia tego procederu i po aresztowaniu przez władze Kurdystanu skorumpowanych dowódców kurdyjskich bojowników (peszmergów), IS skoncentrowało się na przemycie ropy do Jordanii przez przygraniczną iracką prowincję Al-Anbar oraz do Turcji przez kontrolowaną część terytorium Syrii. "Za cysternę zawierającą 26-28 tys. ton ropy płacimy 4,2 tys. dolarów. Na jordańskim rynku tę ilość ropy sprzedajemy za 15 tys. dol. Jeden kierowca przewozi około ośmiu cystern tygodniowo" - powiedział gazecie Sami Chalaf, były oficer irackiego wywiadu z okresu rządów Saddama Husajna, trudniący się przemytem ropy IS do Jordanii. Przy przekroczeniu punktu kontroli na granicy iracko-jordańskiej przemytnicy płacą pogranicznikom 650 dol. od samochodu-cysterny. Na przemycie korzystają finansowo nawet walczący z IS szyiccy dowódcy wojskowi, którzy nakładają opłaty na cysterny przejeżdżające przez kontrolowane przez nich tereny. Według "Guardiana" za część przemytu ropy do Jordanii odpowiada jeden z dowódców kalifatu Saud Zarkawi, który porozumiał się w tej sprawie z sunnickimi przywódcami plemiennymi w prowincji Anbar i z innymi wpływowymi osobami z okolic Mosulu. Rząd w Bagdadzie naciska na Turcję, by położyła kres przemytowi, ponieważ umacnia on IS gospodarczo i finansowo.