Wydany przez islamistów komunikat podaje, iż zdobyli oni czołgi i zabili "dziesiątki odstępców" - którym to terminem określają członków irackich sił bezpieczeństwa. Ramadi jest stolicą graniczącej z Jordanią i Syrią prowincji Anbar, gdzie dominuje ludność sunnicka. Iracki premier Hajder al-Abadi zadecydował o użyciu milicji szyickich do działań na rzecz odzyskania tego terytorium przed czym wcześniej się wzbraniał w obawie przed wywołaniem konfliktu międzywyznaniowego. Źródła w siłach bezpieczeństwa podały wcześniej, iż formacje rządowe wycofały się z kluczowej bazy wojskowej w Ramadi po jej zaatakowaniu przez dżihadystów, którzy zdobyli już jedną z ostatnich broniących się dzielnic. Powstrzymując się przed potwierdzeniem upadku Ramadi ministerstwo obrony USA wyraziło opinię, że zajęcie miasta przez islamistów nie wywrze większego wpływu na całość toczonej w Iraku kampanii. - Ramadi było obiektem starć od lata ubiegłego roku i Państwo Islamskie uzyskało tam teraz przewagę - powiedziała rzeczniczka Pentagonu Elissa Smith dodając, że utrata tego miasta nie będzie oznaczać odwrócenia losów koalicyjnej operacji przeciwko rebeliantom, choć da im "atut propagandowy". - To oznacza po prostu, że koalicja będzie musiała wesprzeć siły irackie w jego odzyskaniu później - oświadczyła rzeczniczka. Jak zaznaczyła, Amerykanie kontynuują swe wsparcie w formie ataków lotniczych i doradztwa. Po wyparciu w ubiegłym miesiącu rebeliantów z miasta Tikrit rząd obiecywał wyzwolenie całego Anbaru, ale osłabione ubiegłoroczną ofensywą Państwa Islamskiego siły bezpieczeństwa nie zdołały na razie tego dokonać.