Przedstawicielka AI Donatella Rovera, przebywająca w północnym Iraku, którego coraz to nowe połacie zagarniają wojska Państwa Islamskiego, mówi, że sytuacja ludności jest coraz bardziej dramatyczna, co dotyczy zwłaszcza mniejszości: jazydów i chrześcijan. "Mieszkańcy porzucają masowo domy i kryjówki Bachdidy (Karakoszu) i okolic, skąd wycofały się ze środy na czwartek oddziały kurdyjskie, a na ich miejsce wkroczyli bojownicy Państwa Islamskiego. Nie wszystkim jednak udało się uciec" - powiedziała dziennikarzom. Podobna sytuacja panuje w miejscowościach Al-Kosz i Baszika, zamieszkanych częściowo przez chrześcijan; tylko część ludności zdołała uciec przed islamskimi fanatykami do Irbilu i Dohuku w kurdyjskim regionie autonomicznym. Część kontynuuje ucieczkę w kierunku granicy tureckiej. Irbil nie jest już jednak bezpieczny. W czwartek do ewakuacji swego personelu ze stolicy tego kurdyjskiego regionu autonomicznego przystąpił koncern ExxonMobil Corp, ponieważ uznał ją za bezpośrednio zagrożoną ofensywą wojsk Państwa Islamskiego. Rozeszły się pogłoski, że dżihadyści znajdują się o niespełna godzinę marszu od tego miasta. Wielu mieszkańców należących do mniejszości etnicznych i religijnych ucieka również z miejscowości, które na razie nie są bezpośrednio zagrożone ofensywą dżihadystów. "Boją się, są spanikowani" - mówi Rovera. Papież Franciszek, jak podało w czwartkowym komunikacie watykańskie biuro prasowe, "jest głęboko zaniepokojony dramatycznymi wiadomościami nadchodzącymi z północnego Iraku, gdzie najbardziej zagrożone są społeczności chrześcijańskie, zmuszone do opuszczania swych siedzib ze względu na przemoc panującą w regionie". Franciszek zaapelował do wspólnoty międzynarodowej o "podjęcie próby położenia kresu kryzysowi humanitarnemu i zapewnienia ochrony ludności zagrożonej przemocą". Bojownicy Państwa Islamskiego zajęli w czwartek tereny zamieszkane przez chrześcijańską większość w prowincji Niniwa, a w ostatnich dniach w ich ręce wpadły Sindżar i Bachdida. Z tych terenów uciekło około 200 000 ludzi, głównie jazydów, prześladowanych i tępionych przez dżihadystów, którzy uważają ich za "czcicieli szatana". Jazydyzm jest religią łączącą elementy islamu, chrześcijaństwa, pierwotnych wierzeń kurdyjskich i judaizmu. Uciekinierzy, którzy zmierzają w kierunku Kurdystanu - alarmuje Amnesty International - potrzebują desperacko wody pitnej, żywności, namiotów i leków. Przed trzema dniami około 200 000 ludzi z pogranicza Iraku i Syrii, w znacznej liczbie chrześcijan postawionych przez bojowników Państwa Islamskiego przed wyborem "nawrócenie" na islam lub wygnanie, wolało uciec i schronić się w pobliskich górach. Dołączyli oni do 300 000 tysięcy wcześniejszych uciekinierów i 230 000 uchodźców z Syrii. Rzecznik Biura Koordynacyjnego ONZ ds. Humanitarnych David Swanson ostrzegł w czwartek z Bagdadu przed katastrofą humanitarną wielkich rozmiarów: rząd Kurdystanu potrzebuje pilnie międzynarodowej pomocy, aby móc wykarmić olbrzymie rzesze uchodźców.