Lecący bez zezwolenia samolot nie odpowiadał początkowo na wezwania do zidentyfikowania się, co skłoniło wojsko do skierowania w rejon dwóch myśliwców F- 16 i helikoptera Blackhawk, które miały wyśledzić tajemniczą maszynę. Na kilka minut przed godz. 12 czasu lokalnego (18. czasu polskiego) ochrona Kapitolu zarządziła całkowitą i natychmiastową ewakuację siedziby Kongresu. Telewizja pokazywała ludzi wybiegających z budynku i gromadzących się w pobliskim parku. Policjanci i funkcjonariusze służby ochrony rządu krzyczeli na opieszałych: "To nie są ćwiczenia!". Ewakuowano także Biały Dom. Prezydenta George'a Busha nie było tam w czasie ewakuacji - odbywał przejażdżkę rowerową z dala od swej rezydencji. W strefie domniemanego zagrożenia znalazła się natomiast limuzyna z wiceprezydentem Dickiem Cheneyem, która błyskawicznie opuściła okolice Białego Domu. Pod niespełna pół godzinie władze odwołały alarm i zezwoliły pracownikom obu rządowych instytucji na powrót do pracy. Do podobnego incydentu doszło na początku czerwca zeszłego roku w czasie uroczystości żałobnych ku czci zmarłego byłego prezydenta Ronalda Reagana. Po zauważeniu nad Kapitolem niezidentyfikowanego samolotu wszystkich ewakuowano, ale także okazało się, że nie było w istocie zagrożenia terrorystycznego. Przyczyną alarmu był mały samolot, który "zabłądził", naruszając zakazaną przestrzeń powietrzną. Po kilkunastu minutach zezwolono na powrót do budynku. Tylko w ostatnich tygodniach prezydent Bush był już w dwukrotnie ewakuowany do podziemnego bunkra z powodu fałszywych alarmów o naruszeniu przestrzeni powietrznej nad siedzibą prezydenta.