Początkowo w rejon epicentrum środowego trzęsienia ziemi miała być skierowana cała polska ekipa - strażacy i psy. Ostatecznie stwierdzono, że zniszczenia tam nie są aż tak duże. - Na miejscu jest jednak wielu rannych, dlatego skierowano tam 15 polskich strażaków - lekarzy i ratowników medycznych - dodał Frątczak. Jak zaznaczył, przewieziono ich śmigłowcem, bo choć epicentrum ponownych wstrząsów znajduje się ok. 60 km od stolicy Haiti Port-au-Prince, jazda samochodami mogłaby zająć nawet sześć godzin. - Pozostali polscy ratownicy otrzymali kolejny sektor, który będą przeszukiwać - dodał. Ziemia ponownie zatrzęsła się na Haiti w środę ok. godz. 6 rano czasu miejscowego. Siłę wstrząsów oceniono wstępnie na 6 w skali Richtera. W Port-au-Prince zatrzęsły się domy, a ludzie wybiegli w panice na ulice. Silny wstrząs - jak powiedział Frątczak - odczuwalny był także w obozie, w którym mieszkają polscy ratownicy. Nikomu jednak nic się nie stało. Do poprzednich wstrząsów doszło 12 stycznia. Trzęsienie miało siłę 7 lub 7,3 st. (agencje podają różne informacje) i było najsilniejsze w tym regionie od ponad 200 lat. Według władz haitańskich, dotychczas pochowano w zbiorowych mogiłach ok. 70 tys. ofiar tego kataklizmu. Co najmniej 250 tys. osób jest rannych, a 1,5 mln nie ma dachu nad głową. Polscy ratownicy wyruszyli na Haiti w miniony piątek. Wiele godzin - podobnie jak innym ekipom ratowniczym - zajęło im jednak dotarcie z lotniska na Dominikanie do Port-au-Prince. Na miejscu jest 54 strażaków z Nowego Sącza, Warszawy, Gdańska, Łodzi i 10 psów wyszkolonych w poszukiwaniu żywych osób pod gruzami. Wyposażeni są w specjalistyczny sprzęt ratowniczy, m.in. geofony, kamery wziernikowe i termowizyjne oraz sprzęt mechaniczny i hydrauliczny do odgruzowywania. W haitańskiej stolicy Port-au-Prince budynki są już zrównane z ziemią po zeszłotygodniowych wstrząsach, a ludzie koczują pod gołym niebem, ponieważ stracili dach nad głową lub boją się wstrząsów wtórnych. 370 tys. ludzi bez dachu nad głową Osiem dni po katastrofalnym trzęsieniu ziemi na Haiti około 370 tysięcy ludzi pozbawionych dachu nad głową przebywa obecnie w Port-au-Prince w ponad 300 obozowiskach bez dostępu do bieżącej wody - poinformowała Międzynarodowa Organizacja ds. Migracji (IOM). - Dopóki nie zostaną im dostarczone namioty, priorytetem dla tych ludzi są m.in. zbiorniki na wodę i tabletki do jej oczyszczania - poinformowała ta międzyrządowa organizacja w komunikacie. - Całe dzielnice (Port-au-Prince) opustoszały. W mieście zostali najubożsi, lecz wiele ludzi opuściło stolicę i wyjechało do innych miejscowości, gdzie mają krewnych lub przyjaciół - powiedział szef misji IOM na Haiti Vincent Houver. Organizacja zwróciła uwagę, że obecnie Port-au-Prince "opuszcza druga fala ludzi, tych, co nie mają ani rodziny, ani krewnych w innych miastach; władze tych miast nie mają możliwości ich przyjąć". Według informacji IOM, "duża grupa ludzi przedostała się do Miragoane w departamencie Nippes (na południowym zachodzie Haiti). Około 5 tysięcy osób, w tym ranni, przybyło do departamentu Grand Anse", również w południowo-zachodniej części kraju. W mieście Jacmel, około 80 kilometrów na południowy zachód od Port-au-Prince, znajduje się około 12 tysięcy ludzi, którzy opuścili swoje domostwa i mieszkają teraz w ośmiu obozowiskach. - Brazylijski batalion MINUSTAH (misji stabilizacyjnej ONZ na Haiti) prowadzi prace ziemne w jednej z dzielnic Port-au-Prince, żeby założyć tam olbrzymi obóz namiotowy (...) Międzyamerykański Bank Rozwoju planuje zbudować domy dla 30 tysięcy ludzi - dodała IOM. Organizacja oceniła, że w sumie 200 tysięcy rodzin, czyli około miliona ludzi na Haiti potrzebuje natychmiastowej pomocy, jeśli chodzi o zapewnienie schronienia. Cudem ocaleni Media informują co pewien czas o ludziach uratowanych przez ratowników spod gruzów po kilku dniach od tragedii. Ratownikom udało się dziś wydostać spod gruzów kolejną osobę: trzytygodniową dziewczynkę, która tydzień przeżyła w zawalonym budynku - podało w środę francuskie radio France Inter.