W podręczniku znalazło się w zasadzie tylko jedno kontrowersyjne zdanie, jednak to wystarczyło, aby wzbudzić furię prawicowych polityków. Otóż w książce napisano, że Arabowie nazywają wojnę arabsko-izraelską z 1948 r. "katastrofą" (arab. nakba), podczas gdy Żydzi uważają ją za wojnę o niepodległość. Podręcznik przypomina, że "część Palestyńczyków po izraelskiej wojnie o niepodległość została wypędzona, a niektóre arabskie ziemie zostały zajęte" - powiedział minister edukacji Juli Tamir z Partii Pracy. W książce podkreślono również, że przywódcy arabscy odrzucili w 1947 r. ustanowiony przez ONZ podział brytyjskiego mandatu Palestyny na część arabską i żydowską. Zaakceptowali go natomiast przywódcy żydowscy. Książka, która została zamówiona przed kilkoma laty, gdy Izrael usiłował poprawić swe stosunki z Palestyńczykami, jest adresowana do ośmio- i dziewięciolatków uczęszczających do arabskich szkół w Izraelu. Ludność arabska stanowi około 20 proc. siedmiomilionowej populacji Izraela. Ponieważ Palestyńczycy i Żydzi zamieszkują zazwyczaj inne miasta lub dzielnice, ich dzieci uczęszczają na ogół do odrębnych szkół. Tamir wyjaśnił, że dzieciom należy przedstawić zarówno izraelską jak i palestyńską wersję wydarzeń. Przyznał jednak, że podręcznik jest nieco spóźniony. Tymczasem prawicowi politycy zdecydowanie potępili nowy podręcznik, domagając się dymisji Tamira. Ich zdaniem, książka uzasadnia spór o prawo Izraela do istnienia. Minister ds. strategicznych Awigdor Lieberman skrytykował książkę jako przejaw "masochizmu i defetyzmu izraelskiej lewicy, która nieustannie pragnie przepraszać". Z kolei były minister edukacji Limor Liwnat z prawicowej partii Likud uważa, że takie treści zachęcą Arabów do zbrojnej walki z Izraelem. Minister edukacji już zapowiada, że inne podręczniki także zostaną poddane rewizji, aby oddawały arabską perspektywę.