Prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas przemówił w sobotę na zgromadzeniu Ligii Arabskiej. Arabscy ministrowie spraw zagranicznych spotkali się w stolicy Egiptu - Kairze, aby omówić plan Białego Domu, który zakłada zakończenie konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Jak relacjonuje Reuters, na spotkaniu Abbas kolejny już raz oświadczył, że Autonomia Palestyńska całkowicie odrzuca plan pokojowy Trumpa. "Poinformowaliśmy stronę izraelską, że nie będzie żadnych relacji - w tym tych związanych z bezpieczeństwem - ani z Izraelem, ani ze Stanami Zjednoczonymi" - powiedział prezydent Autonomii Palestyńskiej. Abbas podkreślił też, że nie chce dyskutować z Trumpem na temat planu pokojowego. Odmówił też otrzymania kopii planu, aby go przestudiować. "Trump poprosił, żebym porozmawiał z nim telefonicznie, ale powiedziałem 'nie'. Mówił, że chce wysłać mi list, ale odmówiłem" - powiedział palestyński przywódca. Plan pokojowy dla Bliskiego Wschodu Prezydent USA <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-donald-trump,gsbi,16" title="Donald Trump" target="_blank">Donald Trump</a> w ogłoszonym planie pokojowym dla Bliskiego Wschodu wzywa do utworzenia dwóch oddzielnych państw - Izraela i Palestyny. Palestyńską stolicą miałoby być miasteczko Abu Dis, leżące 1,6 km od Jerozolimy Wschodniej. <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-izrael,gsbi,2648" title="Izrael" target="_blank">Izrael</a> uzyskałby pełną suwerenność nad żydowskimi osiedlami na Zachodnim Brzegu Jordanu. Projekt zakłada też zamrożenie na cztery lata żydowskiego osadnictwa na palestyńskich terenach administrowanych obecnie przez Izrael, a także całkowitą demilitaryzację Palestyńczyków. Projekt zakłada także wielomiliardową pomoc gospodarczą dla Palestyńczyków, a także ich zgodę na całkowite rozbrojenie. Krytyka propozycji Trumpa Plan, który ma rozwiązać ponad 70-letni konflikt izraelsko-palestyński to jedna z wyborczych obietnic Donalda Trumpa. Spotkał się z krytyką części społeczności międzynarodowej oraz ekspertów. Zarzucali oni amerykańskiej administracji podejmowanie decyzji korzystnych wyłącznie dla Izraela i zaangażowanie w plan osób, które nie mają doświadczenia w pracy na Bliskim Wschodzie.Projekt ściągnął na siebie krytykę polityków palestyńskich oraz części polityków z Izraela. Do głosów krytyki dołączyło też wiele krajów regionu.Po ogłoszeniu planu w miastach Zachodniego Brzegu doszło do starć Palestyńczyków z izraelską policją. Rannych zostało kilkanaście osób. Kilka tysięcy osób protestowało też w palestyńskiej Strefie Gazy.Libański Hezbollah oświadczył, że plan ma zniszczyć Palestyńczyków, a rządzący w Gazie Hamas uznał, że pomysł jest "agresywny". <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-egipt,gsbi,4368" title="Egipt" target="_blank">Egipt</a> wezwał obie strony do negocjacji.Tymczasem Arabia Saudyjska, Jordania, Katar i Zjednoczone Emiraty Arabskie oświadczyły, że doceniają wysiłki Stanów Zjednoczonych, mające na celu osiągnięcie porozumienia pomiędzy Izraelem a Palestyną. Zarówno ONZ, jak i Jordania oświadczyły, że rozwiązanie problemu możliwe jest jedynie w oparciu o granice państwa palestyńskiego z 1967 r. i o potwierdzające je międzynarodowe traktaty. "Nie padniemy na kolana" <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-palestyna,gsbi,2665" title="Palestyna" target="_blank">Palestyna</a> od razu zdecydowanie odrzuciła propozycję prezydenta USA. "Po nonsensie, który usłyszeliśmy, wypowiadamy tysiąckrotne 'nie' dla tego 'porozumienia stulecia'" - oświadczył palestyński przywódca we wtorek na konferencji prasowej w Ramallah na Zachodnim Brzegu Jordanu. "Nie padniemy na kolana i nie poddamy się" - dodał Abbas, zaznaczając, że Palestyńczycy będą stawiać opór planowi zaprezentowanemu przez USA za pomocą "pokojowych, powszechnych sposobów".