Jeśli doniesienia o śmierci al-Libiego się potwierdzą, będzie to największy cios dla siatki terrorystycznej od zabicia jej współzałożyciela Osamy bin Ladena w maju ubiegłego roku - podkreśla Reuters. Al-Libi (właśc. nazwisko Mohammed Hassan Qaid) to islamski teolog z dyplomem z chemii, który zdaniem części ekspertów po śmierci bin Ladena stał się drugim co do ważności człowiekiem Al-Kaidy, zaraz za jej obecnym przywódcą Ajmanem al-Zawahirim. W 2005 roku pochodzący z Libii al-Libi zbiegł z amerykańskiego więzienia w Afganistanie, co zdobyło mu uznanie w organizacji. Według źródeł amerykańskich al-Libi zginął w poniedziałek rano w nalocie samolotu bezzałogowego na terytorium plemiennym w Północnym Waziristanie. Także informatorzy w pakistańskim wywiadzie przypuszczają, że al-Libi był wśród siedmiu ofiar ataku; powołują sie oni na podsłuchane rozmowy i relacje z miejsca zdarzenia. Jeden z dowódców w Północnym Waziristanie, powiązanych z cudzoziemskimi bojownikami, dementuje jednak te doniesienia. Al-Libi "nie został zabity. Nie po raz pierwszy mówi się, że zginął. Amerykanie ponoszą ciężkie straty w Afganistanie, więc uciekają się do rozpowszechniania fałszywych informacji" - powiedział. Potwierdzenie tożsamości zabitych bojowników może potrwać kilka miesięcy - pisze Reuters. Jeśli mimo wszystko okaże się, że al-Libi zginął w ataku amerykańskiego drona, wzmocni to pozycję USA w sporze z Pakistanem. Władze w Islamabadzie domagają się zakończenia nalotów dronów na swoje terytoria przy granicy z Afganistanem twierdząc, że z powodu przypadkowych ofiar wzmacniają one antyamerykańskie nastroje w kraju. W serii nalotów przeprowadzonych od soboty do poniedziałku na słabo kontrolowane pogranicze Pakistanu, gdzie ukrywają się talibscy rebelianci, zginęło ok. 30 domniemanych bojowników.