Zgoda Pakistanu została już podobno oficjalnie przekazana ambasador USA Wendy Chamberlin. Choć szczegółowa lista żądań USA nie została do tej pory ujawniona, według lokalnej prasy zawierała 18 punktów, w tym zamknięcie przez Pakistan granicy z Afganistanem, udostępnienie amerykańskim samolotom pakistańskiej przestrzeni powietrznej oraz danych wywiadu. Źródła w Islamabadzie, na które powołuje się agencja Associated Press twierdzą, że Pakistan zgodził się także na wejście na swe terytorium sił lądowych, jednak pod warunkiem, że będą one wielonarodowościowe, a nie tylko amerykańskie. Pakistańskie źródła wojskowe podały też, że Islamabad poinformował rządzących w Afganistanie Talibów, że przygotowywany jest atak na Afganistan. Mimo to Talibowie nie wydają się skłonni do zmiany decyzji i wydania ukrywającego się u nich w kraju saudyjskiego terrorysty Osamy bin Ladena. To właśnie on, według USA, stoi za wtorkowymi zamachami na World Trade Center i Pentagon. - Każdy sąsiedni kraj, który zezwoli by z jego ziemi lub przestrzeni powietrznej doszło do agresji na Afganistan narazi się na atak odwetowy, będziemy musieli tam wysłać swoich mudżahedinów - takie oświadczenie wydało talibańskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Kabulu. Z kolei duchowy przywódca Talibów - mułła Mohammad Omar na falach radia Głos Szariatu wezwał cały świat islamski do dżihadu - świętej wojny w obliczu spodziewanego ataku amerykańskiego. Odezwa wygłoszona została na falach talibańskiego radia Głos Szariatu. - Nie chodzi jedynie o sprawę bin Ladena, chodzi o walkę z całym islamem - powiedział mułła. Największa grupa zwolenników Talibów mieszka w Pakistanie, kraju sąsiadującym z Afganistanem. Stany Zjednoczone nalegają na przywódców tego kraju, by pomogły w przygotowaniach do ataku. Jak podała pakistańska agencja informacyjna, Talibowie ostrzegli, że zaatakują każdy kraj sąsiedzki, który pomoże Amerykanom. Lotnisko w stolicy Pakistanu - Islamabadzie jest zamykane przez armię i jedyne przyjmowane samoloty to maszyny ze sprzętem wojskowym. W Karaczi lotnisko na razie pracuje normalnie, ale wzmocniono ochronę policyjną i wojskową. Na razie nie ma jeszcze ewakuacji ambasad, ale międzynarodowe koncerny już zastanawiają się czy nie uciekać z Pakistanu. Wciąż nie wiadomo bowiem jak Pakistan zachowa się, gdyby doszło do ataku odwetowego na Afganistan. Prezydent Pakistanu zapowiedział wprawdzie pomoc Ameryce, ale wczorajsza, nadzwyczajna 7-godzinna narada z dowódcami armii zakończyła się fiaskiem, a żądania Ameryki są naprawdę duże. Pakistan uznaje władze afgańskich Talibów, tymczasem Amerykanie chcą, by Islamabad zamknął granice z Afganistanem, udostępnił swoje porty i lotniska oraz zgodził się na stacjonowanie wojsk lądowych. Trzeba jednak pamiętać, że Pakistan to republika islamska, zaplecze Afganistanu, miejsce narodzenia ruchu afgańskich Talibów. Wczoraj przywódca duchowy Talibów mułła Omar wezwał w radiu do przygotowywania się do świętej wojny z USA. Niestety, ten apel może znaleźć oddźwięk nie tylko w Afganistanie, ale także w Pakistanie, szczególnie na północy kraju. Peszawar to centrum fundamentalizmu islamskiego. Tam hasło walki z amerykańskim szatanem pada na podatny grunt. Zresztą już wcześniej mułłowie w Peszawarze, atak terrorystyczny na WTC, nazwali ostrzeżeniem od boga. Wciąż nie wiadomo też jak zachowa się pakistańska armia. Prezydent Musharraf to wprawdzie były szef jej sztabu, ale wśród niższych oficerów Talibowie są bardzo popularni, więc dużej części armii zdecydowanie bliżej jest do Taliibów niż do współpracy z amerykańską armią, mającą walczyć z Talibami. W Pakistanie są dwaj specjalni wysłannicy radia RMF - Jan Mikruta i Przemysław Marzec. Jak Pakistan zachowa się, jeżeli dojdzie do odwetowego ataku na Afganistan, o tym w relacji naszych korespondentów: Do współpracy z Amerykanami przyłączyły się tymczasem Indie, sąsiad i rywal Pakistanu. Przekazały one dane wywiadowcze dotyczące baz szkoleniowych islamistów w całym regionie. Prawdopodobnie chodzi i o Afganistan i o Pakistan.