Budynek był postawiony nielegalnie w dzielnicy mieszkaniowej miasta. Władze zamykały już wcześniej zakład, produkujący m.in. szczepionki weterynaryjne, ale za każdym razem wznawiał on produkcję - poinformował przedstawiciel miejscowych władz. Mieszkańcy relacjonowali, że właścicielem fabryki był jeden z lokalnych polityków, który używał swoich wpływów, by wznawiać pracę zakładu mimo skarg mieszkańców. Według agencji Reutera, zawaliła się nie tylko fabryka, ale także dwa sąsiadujące z nią budynki. Służby ratunkowe miały problem z doprowadzeniem na miejsce katastrofy ciężkiego sprzętu, bo uliczki w tej okolicy są bardzo wąskie. Agencja AFP zwraca uwagę na fakt, że fabryka była nie tylko nielegalna, ale zatrudniała też dzieci. - Większość ofiar to kobiety i dzieci, które pakowały medykamenty - powiedział przedstawiciel służb ratunkowych Mohamad Adif. Normalnie pracuje tam ok. 150 ludzi - twierdzą świadkowie. - To wielka katastrofa. Jest za wcześnie, by powiedzieć, kiedy zdołamy skończyć - powiedział Ahmed Raza, jeden z ratowników pracujących wśród gruzów przy akcji wydobywania osób uwięzionych w ruinach.