Jak powiedział na konferencji prasowej wojskowy rzecznik, generał Athar Abbas, wojsko opanowało niektóre części miasta Mingora, ale w jego centrum nadal dochodzi do gwałtownych starć. Dodał, że w sobotę zabito tam 17 talibów. W rezultacie obecnej ofensywy blisko 1,7 mln mieszkańców doliny Swat musiało opuścić swe domostwa, przyłączając się do około 555 tys. uchodźców z czasów poprzednich walk. ONZ ostrzegła przed groźbą kryzysu humanitarnego w Pakistanie, apelując w piątek do społeczności międzynarodowej o zapewnienie doraźnej pomocy w wysokości 543 mln dolarów. Jeszcze w czwartek zagraniczni darczyńcy obiecali 224 mln dolarów, w tym Stany Zjednoczone 110 mln. Rząd Pakistanu wskazuje, że w razie fiaska akcji pomocowej może wzrosnąć poparcie dla talibskiej rebelii. Pakistańskie partie polityczne oraz znaczna część opinii publicznej akceptują podjęcie przez rząd ofensywy, ale zdaniem analityków mogą zmienić stanowisko, jeśli straty wśród cywilów będą znaczne lub gdy nie zadba się dostatecznie o uchodźców. Według Abbasa operacje w Mingorze będą zapewne prowadzone powoli, by oszczędzać ludność cywilną. Jak zaznaczył, w mieście pozostało tylko od 5 do 10 procent jej pierwotnej liczby. Wyraził jednocześnie obawę, że talibowie mogą wykorzystywać cywilów jako "żywe tarcze" lub zakładników. - Tempo operacji będzie boleśnie powolne. Bądźcie zatem cierpliwi, ale operacja się rozpoczęła i z wolą Boską zamierzamy ja doprowadzić do logicznego rozwiązania - oświadczył Abbas. Jak podały władze, w walkach zginęło dotąd ponad tysiąc rebeliantów i ponad 50 żołnierzy. Brak jednak potwierdzenia tych danych przez źródła niezależne. W ofensywie bierze udział około 15 tys. ludzi. Według przytoczonych przez Abbasa szacunków w walkach w dolinie Swat uczestniczy od 1,5 do 2 tys. autentycznych bojowników oraz znaczna liczba przestępców pospolitych, którzy się do nich przyłączyli.