Sędziego Khoso na stanowisko szefa rządu wyznaczyła Centralna Komisja Wyborcza. Powołanie tymczasowego rządu ma dać pewność, że sprawujący władzę nie wykorzystają jej, by wygrać kolejne wybory. Tymczasowego premiera komisja wybrała spośród czterech kandydatów, zgłoszonych przez rządzącą dotąd Pakistańską Partię Ludową (PPP) prezydenta Asifa Alego Zardariego i największą partię opozycyjną - Ligę Muzułmańską Nawaza Sharifa. Ponieważ nie były one w stanie porozumieć się w sprawie wspólnego kandydata, komisja wyborcza zdecydowała się sama na emerytowanego sędziego, zgłoszonego przez Partię Ludową. Mir Hazar Khoso ma 84 lata i pochodzi z niespokojnego Beludżystanu, prowincji położonej na granicy z Afganistanem i Iranem, gdzie od lat dochodzi do niepokojów i rebelii Beludżów, narzekających na dyskryminację panujących w Pakistanie Pendżabczyków. Jako sędzia Khoso zasiadał w Sądzie Najwyższym Beludżystanu; był też gubernatorem tej prowincji. Będzie pełnił obowiązki, dopóki w wyniku wyborów, zapowiedzianych na 11 maja, nie zostanie wyłoniony nowy rząd. W 66-letniej historii Pakistanu nigdy wcześniej nic podobnego się nie wydarzyło, a prawie połowa jego niepodległego bytu zeszła na zamachach stanu i dyktatorskich rządach generałów. "Dla kraju liczącego sobie 66 lat nie powinno być to zapewne powodem do dumy, ale ponieważ udaje się to nam po raz pierwszy, jesteśmy z tego dumni" - powiedziała w rozmowie z londyńską gazetą "Independent" Hina Rabbani Khar, odchodząca szefowa pakistańskiej dyplomacji, pierwsza w Pakistanie kobieta, sprawująca ten urząd. Pakistańscy analitycy przypisują główną zasługę cywilnym politykom, którzy po raz pierwszy wykazali się umiarem w walce o władzę. "Może wreszcie dotarło do ich głów, że wywołując awantury powodują, że tracą na tym wszyscy" - wyznał "Independentowi" politolog Hasan Askari Rizvi. Awantury między cywilnymi politykami wykorzystywali wojskowi, którzy sami przejmowali władzę, przekonując z łatwością Pakistańczyków, że ich cywilni politycy są chciwcami i złodziejami, i nie nadają się do rządzenia. Pamiętając być może o tym, szef opozycyjnej Ligii Muzułmańskiej Nawaz Sharif, który w latach 90. był dwa razy premierem i dwa razy władzę odbierali mu generałowie (w 1993 r., gdy wdał się w spór z prezydentem, obu do dymisji zmusił szef armii gen. Abdul Wahid Kakar, a w 1999 r. został obalony w wojskowym zamachu stanu gen. Perveza Musharrafa), nie wykorzystywał wpadek rządu prezydenta Zardariego, lecz czekał spokojnie na koniec jego kadencji, by tym łatwiej odebrać mu władzę w wyborach. Nawaz Sharif uważany jest za jednego z faworytów majowych wyborów i jako pierwszy rozpoczął kampanię wyborczą. W poniedziałek na wielotysięcznym wiecu obiecał, że gdy tylko zostanie premierem, wyprowadzi Pakistan z biedy, w jaką zepchnął go dyletant Zardari, którego 5-letnie rządy zakończyły się kompletną katastrofą w gospodarce. Dobiegający sześćdziesiątki Zardari, który w 2008 r. wygrał wybory i został prezydentem wyłącznie dzięki współczuciu rodaków po tragicznej śmierci jego żony, Benazir Bhutto, zamordowanej w zamachu terrorystycznym, liczy mimo wszystko, że utrzyma się u władzy na kolejnych pięć lat. W tym tygodniu na żądanie Sądu Najwyższego Zadari ustąpił ze stanowiska przewodniczącego Pakistańskiej Partii Ludowej. Sąd nakazał mu to twierdząc, że jako prezydent kraju powinien zachować bezstronność w polityce i nie angażować się po stronie jakiejkolwiek partii. Zardari chętnie się zgodził, bo zdaje sobie sprawę, że powszechna w Pakistanie niechęć do jego osoby (uważany jest od lat za polityka skorumpowanego, a odkąd został prezydentem - także za marionetkę USA) zaszkodzi tylko jego partii i utrudni jej wygraną w wyborach. Odchodząc ze stanowiska przewodniczącego partii przekazał ją swojemu synowi Bilalwalowi, który mając dopiero 24 lata sam nie może ubiegać się o mandat poselski, ale jego sławne nazwisko i legenda dziedzica politycznej dynastii (premierami kraju byli jego dziadek Zulfikar Ali Bhutto, założyciel partii i matka Benazir) może doprowadzić Pakistańską Partię Ludową ponownie do władzy. Licząc właśnie na to, po śmierci Benazir ojciec-prezydent poradził synowi, by do rodowego nazwiska Zardari, dodał nazwisko matki Bhutto.